Grupa muzyczna tworząca od 1982 r. zaangażowaną społecznie muzykę eksperymentalną i improwizowaną zaliczaną do rocka awangardowego. Także solowa twórczość Andrzeja Karpińskiego.
Muzyka do Tańca to płyta, która powstaje z materiału przeznaczonego do spektaklu >> Gra I. Czas Polskiego Teatru Tańca. Jest to debiut choreograficzny ówczesnej tancerki, a obecnie dyrektor poznańskiego PTT. Po wielu spotkaniach powstaje wielogodzinny materiał, z którego wyselekcjonowane jest łącznie 30 minut fragmentów muzycznych. Z tych fragmentów, przy współpracy z inicjatorką spektaklu, powstaje zwarte opowiadanie muzyczne. Dopiero po skomponowaniu muzyki Iwona Pasińska rozpoczyna pracę nad choreografią spektaklu. Płyta muzyka do Tańca zawiera kilka fragmentów przeznaczonych do spektaklu, ale przede wszystkim składa się z kompozycji niewykorzystanych. Muzyka jest wykonywana na przetwarzane elektronicznie perkusjonalia i klawiatury. Wszystkie instrumenty i mikrofony są przepuszczane przez stereofoniczne efekty gitarowe. Ciekawym instrumentem jest coś pomiędzy triggerem, a mikrofonem stykowym. Jest to specjalnie przebudowana elektroniczna perkusja dziecięca. Jej pady są przytwierdzone bezpośrednio do obręczy perkusyjnych. Uderzenie lub drgania naciągu wzbudzają poprzez pady sample uzyskane za pomocą systemu midi prosto z mini klawiatury. Zatem powstaje możliwość mieszania dźwięków akustycznej perkusji z np. fortepianem w równym unisono. Na płycie słychać też dźwięki elementów pracowni plastycznej, np. pracę plotera tnącego lub łańcuchów od bramy przemysłowej. Na okładce wykorzystano fragmenty obrazu Izabeli Rybackiej „Druga Nóżka” `91. Otwierana, trójdzielna okładka płyty zawiera wszystkie teksty w języku polskim i angielskim.
Andrzej Karpiński (perkusja, mini klawiatury, Yamaha CBX K1 XG, DX100, DD-11, Digitech RP6, loop station).
Marzena Karpińska (głos kobiety)
Lista umieszczonych na płycie utworów:
01. Gra I.Czas, część 1 (First Play. The Time, part 1)
02. Szycha (Big Guy)
03. Gra I.Czas, część 2 (First Play. The Time, part 2)
04. Reportaż (Report)
05. Muzyka improwizowana (Improvised music)
06. Gra I.Czas, część 3 (First Play. The Time, part 3)
07. Muzyka improwizowana (Improvised music)
08. Refleksja druga (The Second Conclusion)
09. Muzyka do Tańca (Dancing Music)
10. Człowiek znikąd (Nowhere Man)
11. Muzyka improwizowana (Improvised music)
12. Żeby żyć i śnić (To Live and Dream)
Gulasz z Serc jest projektem, który powstaje od czasu próby reaktywacji zespołu, czyli od roku 2000. Jest to opowiadanie muzyczne przeplatane improwizacjami i melodeklamacjami. Poruszane tematy związane są z relacjami między ludźmi. Wyolbrzymiona jest samotność wrażliwego człowieka w świecie zniewolonym biurokracją i tzw. poprawnością polityczną. Głos jest sarkastycznie wzbogacony o arystokratyczne „r”. Muzyka jest wykonywana na przetwarzane elektronicznie perkusjonalia i klawiatury. Wszystkie instrumenty i mikrofony są przepuszczane przez stereofoniczne efekty gitarowe. Jedna z klawiatur jest specjalnie przeznaczona do grania pałkami perkusyjnymi. Najciekawszym instrumentem jest coś pomiędzy triggerem, a mikrofonem stykowym. Jest to specjalnie przebudowana elektroniczna perkusja dziecięca. Jej pady są przytwierdzone bezpośrednio do obręczy perkusyjnych. Uderzenie lub drgania naciągu wzbudzają poprzez pady sample uzyskane za pomocą systemu Midi prosto z mini klawiatury. Zatem powstaje możliwość mieszania dźwięków akustycznej perkusji z np. instrumentem dętym w unisono. Tytuł płyty ma sugerować porzucenie uczuć i rzeczy bliskich sercu w zredukowanym i prymitywnym świecie konsumpcjonizmu. Na okładce wykorzystano wnętrze wózka starego tramwaju oraz zeskanowany kilogram mięsa. Przewody elektryczne połączone z mięsem mają sugerować jak bardzo sfera ludzkich uczuć zostaje przejmowana i kontrolowana przez technologię. Otwierana, trójdzielna okładka płyty zawiera wszystkie teksty w języku polskim i angielskim.
Andrzej Karpiński (perkusja, mini klawiatury, Yamaha CBX K1 XG, DX100, Casio CZ100, DD-11, Digitech RP6, loop station).
Lista umieszczonych na płycie utworów:
01. Refleksja Pierwsza (Conclusion One)
02. Nie U Nas (Not Here)
03. Kłopoty Z Zerem (Troublesome Zero)
04. Patologie (Pathologies)
05. Ja Bi-Smark (Yes… double Bismarck`s snots)
06. Żyła Złota (The Golden Vain)
07. Ustawa W Czterech Ustępach (Four Passages Of The Law)
08. Plaża (The Beach)
09. Tu, Kiedy Jestem W Środku (Here, When I`m Inside)
10. Refleksja Ostatnia (The Last Conclusion)
Żyjemy w świecie szybkich zmian. Nasze reakcje często decydują o powodzeniu w życiu. Nadmiar informacji i możliwości, udręka wolności, trudności z dokonywaniem wyboru. Program „Gulasz z Serc” jest wołaniem wrażliwego człowieka o umiar, o zachowanie proporcji i opamiętanie. Jest to protest przeciwko materialnemu, zdziczałemu rozwojowi człowieka za wszelką cenę. Krzyki i jęki rozsądku. Próba zestawienia tradycyjnego postrzegania nauki, miłości i sztuki z ich deformacjami i patologiami. Autor zadaje pytania; czy przyzwyczajenie to już tradycja? Czy grzeczność to już kultura? Wędrując do wnętrza siebie, przez rozgłośnie radiowe i ustawy rządowe, dociera poprzez toalety na plażę, gdzie zachwyca się różnorodnością ludzi i otoczenia. Pyta niepewnie o sens dążenia świata do jednorodności kultury, uczuć, technologii, a nawet wyżywienia. Z wyraźnie ironicznym “eR”, autor wyraża swój stosunek do wyższych sfer. Natomiast w nizinach społecznych znajduje wielki potencjał prawdy, pasji i poświęcenia. Szydzi z niebycia sobą, z kreowania siebie na kogoś innego, pozornie lepszego…
Program „Gulasz z Serc” został zaprezentowany na następujących koncertach:
2003.02.17 galeria Audiosfery, ASP, Poznań
2003.04.11 klub Piwnica 21, Poznań
2003.06.08 >> klub Czarny Spichrz, Włocławek
2003.06.14 klub CSW, Warszawa
2003.06.25 klub Blue Note, Poznań, Festiwal Teatralny Malta
2003.11.19 klub Kisielice, Poznań
2004.04.17 klub Chatka Żaka, Lublin, festiwal Zdaerzenia
Udany koncert. Przybyło około 120 osób. Niezwykła atmosfera przed i po koncercie. Klub umieszczony w prawdziwej piwnicy po starej winiarni, pod kamienicą przy Starym Rynku w Poznaniu. Przed koncertem, przez ponad godzinę ćwierkały coraz głośniej blaszane ptaszki. Gromadzących się ludzi powoli przestało to dziwić i nastąpił początek; (Dobry wieczór, zapraszamy na gulasz z serc…) Mimo trudnego akustycznie pomieszczenia udało się opanować akustykę i jakość dźwięku była bardzo dobra. Muzyka wypełniła piwnicę po brzegi, z wykorzystaniem mocy 1800W. Publiczność była bardzo zróżnicowana, i jak przed laty, zabrała do domu dużo przemysleń i refleksji… Koncert miał bardzo dobre komentarze w mediach.
Muzyka do spektaklu „Gra 1. Czas” Polskiego Teatru Tańca zostaje napisana dla Iwony Pasińskiej. Jest to debiut choreograficzny ówczesnej tancerki, a obecnie dyrektor poznańskiego PTT. Premiera spektaklu odbyła się w siedzibie PTT 21 listopada 2002 roku. Po wielu rozmowach powstaje wielogodzinny materiał, z którego wyselekcjonowane jest łącznie 30 minut fragmentów muzycznych. Z tych fragmentów, przy współpracy z artystką, powstaje zwarte opowiadanie muzyczne. Dopiero po skomponowaniu muzyki Iwona Pasińska rozpoczyna pracę nad choreografią spektaklu. Muzyka jest wykonywana na przetwarzane elektronicznie perkusjonalia i mini klawiatury. Wszystkie instrumenty i mikrofony są przepuszczane przez stereofoniczne efekty gitarowe. Ciekawym instrumentem jest coś pomiędzy triggerem, a mikrofonem stykowym. Jest to specjalnie przebudowana elektroniczna perkusja dziecięca. Jej pady są przytwierdzone bezpośrednio do obręczy perkusyjnych. Uderzenie lub drgania naciągu wzbudzają poprzez pady sample uzyskane za pomocą systemu midi prosto z mini klawiatury. Powstaje więc możliwość mieszania dźwięków akustycznej perkusji z np. fortepianem w unisono. Życzeniem Iwony Pasińskiej jest mechaniczność muzyki, zredukowana niemal wyłącznie do rozwiązań rytmicznych. Tancerze wykonują mechaniczne ruchy robotów. Choreografia jest uporządkowana matematycznie, a całości towarzyszy dokładne odmierzanie czasu. Jednak pod tym stechnicyzowanym światem jest żywy człowiek, dlatego muzyce towarzyszy wiele mikro dźwięków. Trzeszczące sprężyny, nienaoliwione zawiasy. Jakby coś osobistego, co przebija się z głębi. Dlatego podczas nagrań do stołka perkusyjnego zostaje włożony czuły mikrofon, który podczas gry zbiera najdrobniejsze skrzypienia i trzaski naturalnie zsynchronizowae z muzyką. Na płycie słychać też dźwięki elementów studio – pracowni plastycznej, np. pracę plotera tnącego lub łańcuchów otwierających bramę przemysłową.
Andrzej Karpiński (perkusja, mini klawiatury, Yamaha CBX K1 XG, DX100, DD-11, Digitech RP6, loop station).
Tło historyczne 1989 roku – od marca można już było legalnie płacić dewizami, przywrócono święto narodowe 11 listopada. W kwietniu zakończyły się obrady tzw. okrągłego stołu. Ale coś za coś… jednocześnie prezesem Radia i Telewizji został komunista i zaciekły działacz antykatolicki Jerzy Urban, a 8 maja powstała do kompletu Gazeta Wyborcza. 15 maja Sejm uchwalił status prawny Kościoła Katolickiego w PRL W czerwcu nastąpiła ponowna legalizacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz druga tura wyborów do Sejmu i Senatu. Zaczęły się zatem szachy polityczne trwające do dzisiaj. Z perspektywy lat widać, jak niewiele się zmieniło w sposobach zarządzania masami.
Wśród powyższych wydarzeń, 7 maju 1989 roku, na trzy tygodnie przed moim wyjazdem do Niemiec, odbyły się nagrania muzyki do spektaklu Pocałunek kobiety-pająka. Muzykę, przy współudziale zespołu, napisał Arnold Dąbrowski, inspirując się mocno fragmentami koncertu fortepianowego a-moll op. 16 Edwarda Griega. Spektakl w reżyserii Waldemara Modestowicza miał premierę 20 czerwca 1989 roku w Teatrze Nowym w Poznaniu. Dwa miesiące później, już w Niemczech, zobaczyłem emisję filmu dokumentalnego o Poznaniu z muzyką Reportażu z tego spektaklu. Reżyserem filmu pt. >> Sztuka Przetrwania była pochodząca z Łodzi, austriacka dziennikarka Joana Radzyner. Było mi bardzo przykro, że film pokazujący w negatywnym świetle poznaniaków i Polaków jest udźwiękowiony naszą muzyką, która nie wiem jaką drogą tam się dostała. Szczecińskie studio mieściło się w jednym z najwyższych wieżowców Szczecina. Nagrania realizował prawdopodobnie Bogusław Radziak lub Zbigniew Malarski, ale pewności po latach nie mam. Studio było wyposażone bardzo profesjonalnie. Do mojej perkusji „śmieć” przystawiono na overhead dwa mikrofony Neumann U67, do stopy włożono AKG D45, a resztę nagłośniono popularnymi mikrofonami dynamicznymi Shure serii 500. Nie pamiętam mikrofonów do fortepianu i fagotu.
Arnold Dąbrowski – fortepian Steinway, łańcuchy i przedmioty preparujące, Korg Poly 800-II, kompozycje
Paweł Paluch – fagot Adler, surma, ustniki
Andrzej Karpiński – perkusja „śmieć”, crash Paiste 2002 18″, hi-hat Paiste 404 13″, china Trowa 16″, tamburyn Amati 13″, tempelbloki i trójkąt Amati
Teksty do projektów muzycznych z roku 1989 wraz z obrazami. Przedstawione tu obrazy, a właściwie antyobrazy do tekstów zostały namalowane pod wpływem muzyki. Miały być prezentowane równolegle z koncertami. Ich reprodukcje towarzyszą wydawnictwom grupy Reportaż. Niektóre z nich brały udział w wystawach, np. >> Uczucia imigranta.
Po powrocie
Ach, jeszcze przed chwilą było… muszę to złapać i znów, starym zwyczajem odchodzę och, jaki ścisk (w środku też) jeszcze tylko kilka dni, obiecuję będzie po staremu to niesamowite, taki szum a ja nic nie robię przecież tylko na chwilę wyszedłem i zdążyły zatrzasnąć się drzwi trzeba koniecznie znaleźć drugie wyjście albo to jedyne staranuję już wiem co to jest… Zabierzcie mi coś! Ja się za dobrze czuję! Tutaj, to nawet prądu nie ma w poręczach i w ogóle niczego nie mogę się spodziewać napisy nie robią już na mnie wrażenia chce mi się ziewać porównania tracą na wartości bogaty to nawet wygrywa w Zimbabwe ja tylko po pracy mogę się czegoś spodziewać jak ślimak się czuję, co nagle mu tańczyć kazano aż rzygać się chce… Dobranoc!
Andrzej Karpiński – 28 grudnia 1989
Die Flucht (Ucieczka)
Andrzej Karpiński – 8 grudnia 1989
plakaty i ulotki do spektaklu Pocałunek kobiety-pająka
Obudził mnie, choć na stojąco spałem przesadnie szeleścił papierkiem po angielskim cukierku ja go gdzieś widziałem przez dwadzieścia trzy stacje opowiadał mi o swej wycieczce do Londynu wysłuchałem… potem znów spałem Czy możesz mieć lepiej ode mnie skoro mieszkasz w tym samym wieżowcu? czy możesz mieć lepsze miejsce, skoro razem jedziemy w tym tłoku? Czy możesz coś kupić lepszego skoro razem jesteśmy w tym sklepie? Czy możesz mnie czymś zaskoczyć skoro co dzień widzimy się w pracy? Dlaczego małe się Tobie wielkim wydaje? jak mucha w skali, nie do doścignięcia dlaczego w tłoku czekoladę jesz a jak ktoś czyta coś, to cię skręca? Dlaczego tyle opowiadasz mi i chcesz zrobić wrażenie? Przecież ptaszki widzą nas jako sztuki dwie a nie jako mnie i Ciebie. Wreszcie coś widzę trochę na dłużej dom samotny, już tak szaro taki syf nagle uderzył od słabego papierosa i wczorajszy dezodorant zwyciężony potem już jest więcej domków mignęła z dzieckiem kobieta chyba jej tam smutno, takie małe zaludnienie ale widać, że wie swoje dzieci cieszą się i podskakują. Las. A tutaj przepełnienie. Ten z tą czekoladą zasnął (nie przyzwyczajony) Tunel… błona się zerwała A tu kiedyś byłem, ooo tam, oho… ten wiatrak już daleko jestem, trzeba wracać chciałbym teraz na globusie sobie się pokazać mógłbym zjechać na paznokciu prosto do Poznania Konduktor! (drzwi nie może rozsunąć) teraz wszedł, narobił wiatru nuci: tandarandan din diri di di di taran ddin przeszedł w moll: tindirindin taran din tarandan tanda rrin beknął… i kasuje Ale dlaczego nie wolno piać na bilecie? A widział Pan, żeby ktoś pisał? Ale dlaczego nie wolno? A widział Pan, żeby…? Ale dlaczego? A widział…? Głupi!!! Dowód proszę! Teraz szarpnęło. Pociąg to jest to, czego szukałem.
Andrzej Karpiński – 16 maja 1989
plakat Lubelskiego Festiwalu Malowanek w Chatce Żaka
autor projektu „Gryczan” – 16 maja 1989
Ze względu na przeziębienie fagocisty Pawła Palucha na festiwal do Lublina pojechałem w duecie z Arnoldem Dąbrowskim. Z powodu braku fagotu zagraliśmy tam całkowicie improwizowany koncert, ale w oparciu o elementy „W górę rzeki”. Autorem >> plakatu festiwalu formatu 70×50 cm był „Gryczan”
A może to nie był On?
No więc spotkałem się z Nim, miałem szczęście Powiedział, że ma mało czasu, ale wszystkich traktuje jednakowo i spotkanie ze mną Jemu wystarczy Wyglądał inaczej niż na obrazku, ale w badmintona wygrał 3:2 w setach Potem prosił, żebym za bardzo nie rozpowiadał, że On jest taki zwyczajny, bo ludziom byłoby przykro Znikając, zostawił mi koszulkę z napisem „będę znów za 2000 lat, Jezus” Nikt nie chciał mi uwierzyć tylko ta koszulka stała się modna na całym świecie. Wiecie?
Teksty do projektów muzycznych z roku 1988 wraz z obrazami. Przedstawione tu obrazy, a właściwie antyobrazy do tekstów zostały namalowane pod wpływem muzyki. Miały być prezentowane równolegle z koncertami. Ich reprodukcje towarzyszą wydawnictwom grupy Reportaż. Niektóre z nich brały udział w wystawach: >> Trzynaście oryginałów i jedna kopia oraz >> Uczucia imigranta.
Bez komentarzy
utwór instrumentalny
listopad 1988
Na ulicach było zielono
O Boże, jak ciemno i brudno! Już nikt się nie szanuje, jakieś przeciążenia czuję, i czasu nie ma za wiele. Dlaczego zawsze trzeba czegoś żałować? Może już jest za późno? Życiorys niedbalstwem pohaczony. Zamyślam się… Raz dalej, raz bliżej. Żółtyzm wybrać, czy zielenizm? Ciągle między dobrem, a złem. Ziemia patrzy, Niebo czuje. Jakiego dokonać wyboru? Zwyciężyć na złych czele, czy iść jako ostatni z dobrymi? Co jest celem? O Boże, jak ciemno i brudno! Od kiedy się w końcu to życie zaczyna? Od urodzenia, czy od spełnienia marzenia?
Andrzej Karpiński – 5 lipca 1988
Roztańczone ślimaczki
To dziwne, pełno dziś tej wiary. Ja już prawie nikomu nie wierzę, bo oni oszukują. Niby tak dużo dają, ale jak dużo ukrywają. Lecz “Roztańczone Ślimaczki” i tak walczą o jakiś szczyt. Chociaż Lec pisał, że społeczeństwo jest jak ścięty stożek. Ohydni “alkoholicy sztuki”. Uchleją się czymkolwiek, nie dbając o rocznik i gatunek. Co to będzie? Strach!!! Ktoś coś robi i mówi, że to wielkie. Przecież to niebezpieczne. Potem ginie albo mu smutno. Ludzie lubią sobie dodawać i szukają wciąż usprawiedliwień swojej niedoskonałości. Talent to przecież rzadka rzecz, a chętnych jest tak wielu. To przez nich tak “powoli” jest. Napisano tysiące manifestów, artykułów i to nic nie dało. Jest to co słychać. A słychać stękanie w ubikacji. Jeśli ktoś wierzy w nowość, niech wyobrazi sobie kolor, którego jeszcze nie ma. Sztuka to nie temat, tylko konstrukcja. Temat w sztuce zawsze był jeden; “Tak mi źle”. Dlatego miernikiem są głównie sposoby (trzeba coś szybko zmontować z tego, co w ciało wpadło). Nie ma dużo czasu. Wydarzenie zaciera wydarzenie. Oczywiście co innego przy karierze artystycznej (ale tego nie miałem na myśli). Wszystko jest jak zwariowana pogoń psa za własnym ogonem. Jemu się wydaje, że wciąż biegnie do przodu. “Roztańczonym ślimaczkom” też….
Andrzej Karpiński 25 maja 1988
Omamieni
Ciche rozmowy, dużo ruchu. Nieśmiałe chichoty z chichotu sąsiada. Kto tam? Swój. Złudzenie, że nikt nie patrzy. Dłubią w nosach. Upływa czas przy pięciu biurkach. Dyrektor lubi pozorną pracę. Markowska chwyta więc dwie miotły razem. Dzisiaj dzień wypłaty. Opuszczone głowy. Nie przywieźli gazet. Udawanie oburzonych. Zaraza i brak kontaktu w tępocie sumienia i ironii z wiary. Nieuleczalne!
Andrzej Karpiński 19 lutego 1988
Produkcja gołębi w pokoju
Na początku tułowia widziałem. Nie wiem co było w środku, że nie musiały się żywić. Każdemu po twardej główce dali, nie znającej zmartwienia. Oraz po oczku widzącym, które się nigdy nie zmieni. Skrzydełka im doczepili. Sztywniutkie, by nie mogły polecieć. Potem kolej na nóżki najśmieszniejsze na świecie. Mocno zamknięte dziobki, na szpicę, w razie obrony. I tak jadąc tyłem do ludzi, przypominały mi wrony. Dlaczego znów im nie wyszło? Przecież tak bardzo chcieli. Bo mieli stworzyć żyjące. Tysiąc, podczas jednej niedzieli.
Prawo Ciążenia to seria koncertów z muzyką improwizowaną, przeplataną utworami aranżowanymi. Podczas wykonywania utworów aranżowanych na scenie prezentowane są: >> ilustracje. Program prezentowany jest w latach 1986-1987 podczas jedenastu koncertów w klubach, teatrach i podczas festiwali. Najważniejszymi wydarzeniami dla zespołu Reportaż jest koncert zamknięty zorganizowany dla Braci Quay i przyjaciół z Poznania oraz udział w międzynarodowym festiwalu muzyki awangardowej Marchewka (Carrot) w Warszawie. Muzycy nawiązują ważne, artystyczne kontakty oraz zdobywają doświadczenie podczas artystycznych spotkań z ważnymi twórcami kina i rockowej muzyki awangardowej.
Program „Prawo Ciążenia” został zaprezentowany na następujących koncertach:
1986.10.29, klub Nurt, Poznań
1987.01.02, klub Rivera Remont, Warszawa, festiwal Kontrola `86
1987.01.03, klub Rivera Remont, Warszawa, festiwal Kontrola `86
1987.01.10, klub Gwint, Białystok
1987.03.16, >> klub Eskulap, Poznań
1987.03.27, Hala Gwardii, Warszawa, festiwal Marchewka (Carrot)
1987.05.09, teatr Dialog, Koszalin
1987.05.10, teatr Dialog, Koszalin
1987.10.16, klub Pod Lipami, Poznań, (koncert z braćmi Quay)
1987.10.22, klub Nurt, Poznań
1987.11.23, klub Zaścianek, Kraków
Międzynarodowy Festiwal Muzyki Awangardowej „Marchewka” w Warszawie. Trzydniowe święto rockowej awangardy. Koncerty te, przy wsparciu warszawskiego Alma Artu organizuje Jugosłowianin Libero Pertič, współtwórca zespołu Radio Warszawa. Nasz udział w festiwalu organizuje Henryk Palczewski. Reportaż ma już markę na mapie rocka awangardowego. Przyczyniają się do tego wydane kasety i płyty winylowe w wytwórniach na zachodzie, a w Polsce wspólne koncerty z amerykańskim duetem Skeleton Crew (Fred Frith i Tom Cora). Wśród występujących na festiwalu są wielkie nazwiska światowej, rockowej awangardy; David Thomas (Pere Ubu, Wooden Birds), Cabaret Voltaire, Chris Cutler (Henry Cow, Art Bears, Cassiber), Minimal Compact, The Ex, The Shrubs, Kempec Dolores, Mint Addicts, Wolfgang Press, Die Todliche Doris. Z Polski oprócz Reportażu udział bierze; organizator – Radio Warszawa, Pociąg Towarowy i wykonawcy prezentujący się na małej scenie, między koncertami. Do Warszawy zabieramy dużo sprzętu; skrzynie z perkusją, strasznie ciężkie organy B-2 (nazywamy je B52) oraz teczkę z ilustracjami i czarne tło scenograficzne, zszyte z dwunastu, pofarbowanych na czarno prześcieradeł. Hala Gwardii, to wielka przestrzeń, jesteśmy zaskoczeni, że chłopaki z Radio Warszawa zagospodarowują plastycznie tak dużą kubaturę. Wielka scena prawie w całości obłożona i obwieszona kalką techniczną i posklejanymi arkuszami szarego papieru. To wszystko pomalowane w jakieś abstrakcyjne formy, napisy i znaki. Świetny efekt. Są dwie sceny; główna i mała oraz stanowisko dźwiękowców. W południe odbywa się nasza próba dźwięku. Co chwilę przyjeżdżają kolejni wykonawcy, ciekawi ludzie, trudno się skupić. Po południu przyjeżdża z Okęcia stary, NRD-owski Robur. Wysiadają z niego muzycy grupy Wooden Birds. Nie sposób nie zauważyć Davida Thomasa. To wielki, masywny facet. Z drobnym Chrisem Cutlerem wyglądają jak Flip i Flap. Chris Cutler jest zaskoczony tak wielką halą. Mówi, że u nich gra się wyłącznie w małych klubach. Thomas mówi, że ani z Pere Ubu, ani z żadnym innym zespołem nie grał w tak dużym pomieszczeniu. Nagłośnienie jest do przyjęcia. Reportaż ma grać pierwszy raz dla kilkutysięcznej widowni. Około 16:00 próbę ma Wooden Birds. Chcę pierwszy raz zobaczyć na żywo Cutlera w trakcie próby. Interesuje mnie wszystko; muzyka, sprzęt zachowanie muzyków. Heniu objaśnia nam kto, jest kim. Zajmujemy jakieś miejsca na scenie, za muzykami Wooden Birds. Wśród ludzi związanych z zespołem Piotrek siada obok Maggie Thomas, projektantki okładek płyt w Recommended Records. David Thomas gra na mini-akordeonie, śpiewa i jest strasznie spocony. Po próbach dźwięku i przez kolejne trzy dni jesteśmy razem z Wooden Birds. Gastronomia, wieczorne spotkania, zakwaterowanie. Drugiego dnia festiwalu poznajemy ludzi z Minimal Compact. Nick Hobbs z The EX już nas zna z polskich koncertów ze Sceleton Crew w Toruniu i Warszawie w roku 1984. Takie okazje zdarzają się rzadko. To jedne z najciekawszych, muzycznych dni lat osiemdziesiątych. Cieszę się, że Reportaż gra na tak ważnym festiwalu. Podczas festiwalu Marchewka wykonujemy muzykę improwizowaną przeplataną utworami z dopiero co nagranego LP „Reportaż” dla wytwórni Tonpress: Wybór, Zmartwienie, Martwa Natura, Opętanie, Titanic i Zamęt.
Prawo Ciążenia to seria koncertów z muzyką improwizowaną, przeplataną utworami aranżowanymi. Podczas wykonywania utworów aranżowanych na scenie prezentowane są: >> ilustracje. Program prezentowany jest w latach 1986-1987 podczas jedenastu koncertów w klubach, teatrach i podczas festiwali. Najważniejszymi wydarzeniami dla zespołu Reportaż jest koncert zamknięty zorganizowany dla Braci Quay i przyjaciół z Poznania oraz udział w międzynarodowym festiwalu muzyki awangardowej Marchewka (Carrot) w Warszawie. Muzycy nawiązują ważne, artystyczne kontakty oraz zdobywają doświadczenie podczas artystycznych spotkań z ważnymi twórcami kina i rockowej muzyki awangardowej.
Program „Prawo Ciążenia” został zaprezentowany na następujących koncertach:
1986.10.29, klub Nurt, Poznań
1987.01.02, klub Rivera Remont, Warszawa, festiwal Kontrola `86
1987.01.03, klub Rivera Remont, Warszawa, festiwal Kontrola `86
1987.01.10, klub Gwint, Białystok
1987.03.16, klub Eskulap, Poznań
1987.03.27, >> Hala Gwardii, Warszawa, festiwal Marchewka (Carrot)
1987.05.09, teatr Dialog, Koszalin
1987.05.10, teatr Dialog, Koszalin
1987.10.16, klub Pod Lipami, Poznań, (koncert z braćmi Quay)
1987.10.22, klub Nurt, Poznań
1987.11.23, klub Zaścianek, Kraków
Koncert „Prawo Ciążenia” w klubie Eskulap w Poznaniu odbywa się 16 marca 1987r. a więc trzy tygodnie po nagraniu płyty LP dla wytwórni Tonpress. Eskulap jest wtedy siedzibą Teatru Ósmego Dnia więc dostosowujemy się wizualnie do klimatu sceny. Wykorzystujemy sprawdzony pomysł z tekturą falistą, lecz tym razem, malujemy na niej abstrakcyjne ptaki i praptaki. Tektura ma tę zaletę, że już jej dwa rzędy, zszyte zszywaczem, utrzymują sztywność i stanowią scenograficzną ścianę. Na koncerty wozimy coraz więcej bagażu, a teraz jeszcze bele tektury… Na tym koncercie gramy muzykę improwizowaną, przeplataną utworami: Opętanie, Sen, Titanik, Zmartwienie, Martwa natura, Zamęt, Narcyz i Wybór. Na scenie od lewej: Andrzej Karpiński – perkusja Amati, talerze i gongi Paiste, Amati, Trova, śpiew i teksty, Paweł Paluch – fagot Adler, mini-ksylofon Amati, Piotr Łakomy – bas Ibanez, struny Rotosound, dzwonki Polmuz, niutnia i Arnold Dąbrowski – pianino Calisia, syntezator Korg Poly 800/2, śpiew. Organizatorem koncertu jest Henryk Palczewski. Koncert odbywa się na 11 dni przed wyjazdem na festiwal Marchewka. Dlatego jest dla muzyków swoistą próbą generalną przed jeszcze ważniejszym wydarzeniem.
Uproszczona lista wzmianek i artykułów prasowych z roku 1986:
1986.09.01 – Informator P.Z. (Pod Ziemią) nr 21, Andrzej Karpiński, Piła. >> pdf
Moim zdaniem. To dobrze że nikt nie znalazł określenia sztuki. Przecież to jest niemożliwe, a ile trzeba czasu na wymyślenie tak wykwintnych i oddziałujących teorii. Najbardziej z usłyszanych utkwiło mi krótkie określenie Marca Chagala: stan duszy. Do tego przychylam się najbardziej. A więc skoro nie wiadomo definitywnie co to jest sztuka to jak można tolerować popularny zwrot: To jest dobre.Nie ma dzieł dobrych czy złych. To jest względne. Poziom intelektualny i estetyczny każdego człowieka jest punktem odniesienia do porównań. Tyle jest punktów w odniesienia ile ludzi. Istnieją wprawdzie tendencje do tworzenia w taki sposób by reagowano masowo, by ulegano tzw. zabiegom efekciarskim. Oczywiście takie działania są w sztuce nieużytkowej bez sensu. Dzieło sztuki się zażywa a nie używa. Ono jest synonimem wolności – indywidualnym działaniem na indywidualny odbiór. Natomiast autor dzieła komercyjnego włada umysłami ludzkimi jak… Czyż nie jest to podobne do polityki, która nie ma nic wspólnego z prawdziwą wolnością? Polityka to walka o władzę. Oni często używają słowo: Wolność w paradoksalnym zdaniu: Walka o Wolność. Z kim? O jaką wolność? Chyba że o taką co daje tylko zamianę stron z rządzącego na rządzonego i odwrotnie. To jest jak klepsydra, która dopóty funkcjonuje dopóki jest w ruchu. Zniszczmy klepsydrę – niech stanie czas a będzie sprawiedliwość! Jesteśmy świadkami przenikania już dawno zapomnianych pewnych form artystycznych do życia codziennego. Są nimi maksymalnie proste w kształcie kubistyczne domy, meble, pojazdy, maszyny, przedmioty a nawet rytmy disco – dwusuw na alkohol. Narzekaliśmy kiedyś na ponurą kolorystykę miast no i zaczęto walić domy w kratki, pstrokate paski, na ludziach bzdurne konfiguracje turkusów z różami. Gdzieś tam jakiś krzywy napis na zdeformowanym biuście. Dziwne jest to, że człowiek w dążeniu do indywidualizmu i odrębności tak się zapędza, że niedługo znów jest jednym z wielu. Przechodzi się w ten sposób z jednej szarości w drugą (motyw klepsydry). Trzeba umieć odróżniać wartościowe od popularnego. Jak powiedział kiedyś Chris Cutler: Jestem w gazecie bo gram dobrze czy gram dobrze bo jestem w gazecie? Krytyka sławy, popularności czyli ogłupiania tłumu zawsze fascynowała. Np. A. Warhol / M. Monroe / Elvis / S. Dali / wąsy u Mona Lisy / grupa Residents / The Third Reich n Roll/. Takie osobistości jak i wiele innych dowodzą temu jak dawna sztuka komercjalizuje się poprzez popularność a potem powraca jak bumerang do punktu wyjścia w formie ohydnych manipulacji, handlu aż od utraty piękna. Nie krytykuję istnienia sztuki komercyjnej lecz bezcelowe dopatrywanie się w niej wartości postępowych. Dzisiejsza sztuka to w 90% moda. Moda ma swój własny styl. Jedni sami go budują inni przejmują style innych dla kształtowania swojej pseudo osobowości. Jest moda na bycie kimś. Powodzenie i sukces ten osiąga się poprzez tolerancję i akceptację tego kogoś przez otaczającego ślepe przewody pokarmowe. Jeśli się odpatruje to należy robić to umiejętnie. Kandinsky czy Malewicz byli Einsteinami sztuki. Ich osiągnięcia artystyczne w konsekwencji stały się dziś źle wykorzystane i niebezpieczne dla sensu istnienia wielu współczesnych obrazów. Z muzyką jest podobnie. Dobrze by było gdyby każdy twórca mógł się raz do roku zaprezentować całemu światu. Miałby wtedy więcej niż 10% życia na poważne działania a nie tracenie 90% czasu na dążenie do sławy. Czyżby ekstrawagancja i szokowanie miały być środkami artystycznej wypowiedzi? Opanujmy się! Przecież są to dzisiaj po prostu narzędzia do robienia szmalu. Na to w sztuce miejsca nie ma. Artyście nie wolno dać się ponieść euforii, musi panować nad swoimi działaniami, mieć kontrolę i świadomość. Pójście na całkowity żywioł doprowadza tylko do demonstracji swojej osoby. A czy artysta to jakiś eksponat czy zwierzę do podziwiania? On ma być pośrednikiem międzyludzkimi nastrojami tymi osiągalnymi i tymi nieosiągalnymi. W końcu eksperyment to taki pół środek do pobudzania wyobraźni, do budowy podłoża na którym należy mówić o rzeczach w o rzeczach ważnych. Dlatego pełnią artystycznej wypowiedzi jest integralność eksperymentu z posłannictwem. Taki umiarkowany uniwersalizm jest cudownym mechanizmem pedagogicznym. On buduje postęp i pozytywne jestestwo angażując wszystkie bodźce uczuciowe. Dlatego jakaś nowa forma muzyki nie będzie nigdy istniała dla starych uszu. Metodą na to zrównoważenie jest tylko i wyłącznie uniwersalizm. Czyli niezagrzebywanie się muzyka w jeden tylko tok myślenia i w jeden tylko sposób przekazywania swoich spostrzeżeń i wniosków. Artysta totalnie zamknięty w tzw. swoim własnym stylu nie jest w stanie ciągle przemawiać do ludzi lecz tylko przez jakiś czas. Dlatego dawaliśmy kiedyś jednorazowe koncerty. Nasza grupa nie powstała żeby zginąć. My stosujemy zasady artystycznej tolerancji i uniwersalizmu w sztuce. Jesteśmy wolni od wszelkich schorzeń, naleciałości czy stylów. Możemy zagrać co chcemy a nie to co musimy żeby było w jakimś tam stylu. Będziemy zawsze stać na straży sztuki. Muzyka awangardowa musi być nastawiona na syntezę treści i formy, bądź jest czystą formą. Ona jest wówczas postępowa. Muzyka nastawiona wyłącznie na treść kojarzy się raczej z odcieniem pieśni folkloru czy obrzędu lub kultu pochodzenia (w przypadku muzyki silnie zaangażowanej). Tworzą się wtedy wartości trwałe (np. tradycja) a nie postępowe. Muzyka taka to towarzyszy człowiekowi w codzienności mile spędzając czas. Dlatego my łączymy eksperyment z treścią. Nie tracimy wtedy kontaktu z słuchaczem pozostawiając go jednocześnie niedaleko za sobą. A więc umiarkowanie w działaniu. Muzyki awangardowej nie można zrozumieć od razu. Ona jest dla „obcych” niedostępna. To rodzaj sztuki elitarnej. Odbiorca musi ją stopniowo przyswajać i zagłębiać się w jej wartości artystyczne. Musi z nią rosnąć żyć i pokochać a będzie jej bronią jak miłości. Nie jest to muzyka dla rozrywki. Sztuka użytkowa i tzw. czysta sztuka to skrajności, z których jedna dotyczy ciała a druga ducha. Każdy ma z nią styczność choćby siadając na krześle zaprojektowanym przecież przez plastyka. Rozwój artystyczny człowieka powinien przebiegać od sztuki użytkowej w kierunku umysłowej: Na połowie tej drogi leży tzw. rozrywka i tutaj zatrzymało się ludzi najwięcej. Niestety – nawet tych którzy są za postępem w muzyce (im się to wydaje) ulegają bowiem fascynacji wielu elementami zapożyczonymi z awangardy. Na przykład wydobycie na pierwszy plan instrumentów niegdyś akompaniujących: perkusja, bas a wycofanie w głąb instrumentów niegdyś prowadzących: gitara, klawisze. Dołączanie do instrumentarium trąbek, skrzypiec albo różnych instrumentów perkusyjnych (cały czas mowa o muzyce rozrywkowej). Nigdy nie wiedziałem o co chodzi dziewczynie, która przez cały koncert trzęsie jednym marakasem lub gitarzyście wciąż poprawiającemu swą apaszkę. Nie dziwię się zatem opiniom że muzykę tego typu można grać na jednych organach dobrej firmy. Możliwość taka jest wówczas dowodem na nieistnienie w takiej muzyce niczego poza dźwiękami. Wydaje się wtedy wszystko proste i zrozumiałe. Jednym słowem odwrotnie niż w muzycznej awangardzie, kiedy przeciętny odbiorca nie widząc możliwości jej uchwycenia – wstydliwie… rezygnuje. On widzi sens tylko w melodii możliwej do zagwizdania. Niektórzy słuchacze i muzycy uważają że awangarda to między innymi zbiór bezsensownych dźwięków. Otóż muzyka awangardowa to przede wszystkim świadome wydobywanie dźwięków w celu stworzenia takiej płaszczyzny muzycznej, która sugeruje, tworzy i wyznacza treści niemożliwe do przedstawienia w inny sposób. Nasza muzyka poprzez silnie rozwinięte wartości pozamuzyczne wymaga dużej wrażliwości odbiorcy na każdy szczegół. Szczególnie w rozwiniętych kompozycjach a najbardziej w części improwizowanej. Muzyka tego typu często doprowadza do takich rozwiązań harmonicznych że niekiedy imituje naturę. Oryginalne dźwięki natury wbrew pozorom nie są muzyką nawet gdyby je odtwarzać z magnetofonu jako tło lub fragment kompozycji (modne). To ogranicza wyobraźnię słuchacza bo materiał jest już gotowy. Jestem za ewentualnym używaniem magnetofonu jako specyficznego instrumentu elektromechanicznego. My tego nie używamy. To dziś maniera, tak jak video na koncertach wielu grup. Mam cholerny szacunek dla opanowania i wyważenia działalności muzycznej w taki sposób by za szybko nie powiedzieć i nie zagrać wszystkiego. Gdy maluje się obraz na białym podkładzie należy umiejętnie operować czernią by potem nietknięty podkład sprawiał wrażenie namalowanego oddzielnie. Tak właśnie jest na przykład z naszymi poglądami politycznymi, które niewypowiedziane stają się czytelne poprzez specjalne operowanie innymi tematami. W wyniku tych operacji uzyskujemy niejednoznaczny klimat ciepła i złudzenia optymizmu. Jestem za kameralnym procesem przeciwstawiani. Atmosfera kameralna rozbudza szacunek i uczucia obecnych. Im większa widownia tym mniejsza skuteczność naszej muzyki. Dla pełniejszego kontaktu z widownią stosujemy skromne ilustracje plastyczne do poszczególnych kompozycji. Operujemy w nich przede wszystkim symbolem jako najkrótszym i skutecznym przekazem myśli. Rysunki czy obrazy bardziej rozwinięte plastycznie mogłyby niepotrzebnie rywalizować z muzyką. Tak więc ilustracje te nie są oddzielnymi pracami lecz widzialną cząstką naszej muzyki. A z głośników płyną sugestie, skojarzenia, nastroje. Koncert jest dla nas wielką chwilą skupienia. Szczególnie w części improwizowanej gdzie za zadanie mamy mieć kontrolę nad sobą i nie zbaczanie z tematu. Nigdy nie nastawialiśmy się na pisanie tekstów czy stronę wokalną grupy. Teksty spełniają u nas mniej więcej funkcje wspomnianych ilustracji. Zawsze powstawały i powstają spontanicznie i nierzadko podpowiadają niemal całą koncepcję utworu. Przez cztery lata istnienia grupy daliśmy niespełna piętnaście koncertów. Nasza muzyka prezentowana była przez niezależne rozgłośnie radiowe w USA i we Francji. Została zarejestrowana na płycie wydanej w W. Brytanii oraz na ośmiu kasetach w kraju i za granicą. Na temat naszej muzyki pisano w fachowej prasie muzycznej w USA, Francji, Japonii, Belgii. Uważamy za sukces zaakceptowanie naszej muzyki w najważniejszych ośrodkach muzyki postępowej na świecie. Poza tym dumni jesteśmy z fachowej opieki psychicznej i organizacyjnej którą obdarzył nas: Henryk Palczewski – jeden z niewielu ludzi w naszym kraju silnie związanych z postępem w muzyce w ogóle. Z jego osobą wiąże się również powstanie grupy Reportaż w maju 1982 roku, jak również propagowanie muzyki zespołu do dziś i managerstwo. Oczywiście książki tej mogłoby nie być. Jest ona jednak kolejną dopowiedzią do muzyki. Tak jak ilustracje, teksty czy scenografia. Teraz po przeczytaniu nie jest ważne co o nas wiesz lecz co myślisz. Wszystko budujemy tak żeby w każdym fragmencie Reportażu było to samo, bo nieważne ile zapamiętasz. Ważne jest co teraz czujesz – jak duży pozostał w tobie ślad. Każdy ma swoje życie i my nie spodziewamy się że wciąż tylko o nas myślisz. My mamy tylko małą nadzieję na twoją pozytywną zmianę. Bo każda najmniejsza zmiana to postęp, a to jest naszym celem. Życie na ziemi to ciągła walka. Walka z odwrotnością, ze stabilnością pod każdą postacią. Młody chce być dorosłym, dorosły młodym. Dąży się do upraszczania do nowoczesności by za chwilę narastał sentyment do retro. Nasze życie jest jak wahadełko lecz wydaje się wszystkim że każde jego wychylenie to krok do przodu. Ty walczysz o swoje miejsce na ziemi umacniasz swoje poglądy – my umacniamy swoje podsuwając je tobie. Wszystko jest jak zwariowana pogoń psa za swoim ogonem. Jemu się wydaje, że wciąż biegnie do przodu… maj 1986 Andrzej Karpiński (zachowano oryginalną pisownię nazw i zwrotów)