2008 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Ilustracje i slogany do program koncertowego Emotikony i piktogramy z roku 2008. To projekt muzyki improwizowanej w duecie Andrzej Karpiński i Witold Oleszak. Muzycy starają się formą muzyki i doborem barw oraz instrumentów, realizować nastrój wynikający z emotikonów i sloganów przedstawionych na planszach. Po uznaniu, że wypowiedź muzyczna została zakończona, muzycy przechodzą do kolejnej planszy i ilustracji muzycznej. Do prezentacji ilustracji w trakcie wykonywania muzyki służą składane sztalugi ustawione za plecami muzyków, tuż pod żarówką oświetlającą środek sceny. Format 110cm x 55cm, papier, technika pędzla i tempery. Program zostaje wykonany na dwóch koncertach 5 kwietnia 2008r. w klubie Meskal w Poznaniu oraz 11 kwietnia 2008r. w klubie Firlej we Wrocławiu w ramach festiwalu Energia Dźwięku. Materiał zostaje także zarejestrowany studyjnie z przeznaczeniem na płytę CD, do której wydania jednak nie dochodzi.

1988 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Teksty do projektów muzycznych z roku 1988 wraz z obrazami. Przedstawione tu obrazy, a właściwie antyobrazy do tekstów zostały namalowane pod wpływem muzyki. Miały być prezentowane równolegle z koncertami. Ich reprodukcje towarzyszą wydawnictwom grupy Reportaż. Niektóre z nich brały udział w wystawach: >> Trzynaście oryginałów i jedna kopia oraz >> Uczucia imigranta.

Wszyscy razem

Jak to wszystko podzielimy?
W miarę równo, po połowie.
To wam starczy, resztę biorę.
Pięć tysięcy, trzysta dziesięć.
A papiery wartościowe?
Pomieszane, poplątane.
Kto to stworzył lub wymyślił?
Jeszcze tamci tutaj przyszli.
Jak to wszystko podzielimy?
W miarę równo, po połowie.
To wam starczy, resztę biorę…

Andrzej Karpiński – grudzień 1988

Bez komentarzy

utwór instrumentalny

listopad 1988

Na ulicach było zielono

O Boże, jak ciemno i brudno!
Już nikt się nie szanuje,
jakieś przeciążenia czuję,
i czasu nie ma za wiele.
Dlaczego zawsze trzeba czegoś żałować?
Może już jest za późno?
Życiorys niedbalstwem pohaczony.
Zamyślam się…
Raz dalej, raz bliżej.
Żółtyzm wybrać, czy zielenizm?
Ciągle między dobrem, a złem.
Ziemia patrzy, Niebo czuje.
Jakiego dokonać wyboru?
Zwyciężyć na złych czele,
czy iść jako ostatni z dobrymi?
Co jest celem?
O Boże, jak ciemno i brudno!
Od kiedy się w końcu to życie zaczyna?
Od urodzenia,
czy od spełnienia marzenia?

Andrzej Karpiński – sierpień 1988

Omamieni

Ciche rozmowy, dużo ruchu.
Nieśmiałe chichoty z chichotu sąsiada.
Kto tam? Swój.
Złudzenie, że nikt nie patrzy.
Dłubią w nosach.
Upływa czas przy pięciu biurkach.
Dyrektor lubi pozorną pracę.
Markowska chwyta więc dwie miotły razem.
Dzisiaj dzień wypłaty.
Opuszczone głowy.
Nie przywieźli gazet.
Udawanie oburzonych.
Zaraza i brak kontaktu
w tępocie sumienia i ironii z wiary.
Nieuleczalne!

Andrzej Karpiński -luty 1988

Produkcja gołębi w pokoju

Na początku tułowia widziałem.
Nie wiem co było w środku,
że nie musiały się żywić.
Każdemu po twardej główce dali,
nie znającej zmartwienia.
Oraz po oczku widzącym,
które się nigdy nie zmieni.
Skrzydełka im doczepili.
Sztywniutkie, by nie mogły polecieć.
Potem kolej na nóżki
najśmieszniejsze na świecie.
Mocno zamknięte dziobki,
na szpicę, w razie obrony.
I tak jadąc tyłem do ludzi,
przypominały mi wrony.
Dlaczego znów im nie wyszło?
Przecież tak bardzo chcieli.
Bo mieli stworzyć żyjące.
Tysiąc, podczas jednej niedzieli.

Andrzej Karpiński – styczeń 1988

1986 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Teksty do programów koncertowych z roku 1986. Przedstawione tu ilustracje i obrazy do tekstów zostały namalowane przeważnie przed koncertami, ale także długo po nich. Do prezentacji ilustracji w trakcie wykonywania utworów służyły składane sztalugi ustawione za plecami muzyków, tuż pod żarówką oświetlającą środek sceny. Format 100cm x 70cm, papier, technika pędzla i tempery.

Tak się złożyło

Nie mogę tego przeżyć…
wokół nierówność, nieustanny wyzysk
Kiedy to się skończy?
Przecież ideału i tak nie znajdziemy
trzeba się męczyć i trwać w miejscu
wszędzie jest bowiem tak samo
Każdy miota się bezradnie
Z rozpaczy można zwariować!
Wiem, że za tym wszystkim coś się kryje
Mijają dni ciężkiego życia…

Andrzej Karpiński – październik 1986

Prawo ciążenia

plansza rozpoczynająca koncert

październik 1986

Zamęt

Nikt nie słyszy mojego wołania,
w tej dzikiej puszczy zamętu, rozkoszy,
A przecież jestem wśród ludzi co mają
te same powody, by żądać pokoju
Tak samo spragnieni, a jednak nie słyszą
mojego wołania o pomoc, o spokój
I nie wiem czy mam jeszcze walczyć z potworem
co dawno trzyma mnie w garści parszywej
A potem wymyśla wciąż nowe i lepsze
do zagłuszania mojego skomlenia…
Świat się na zmianę zieleni, czerwieni
podając sposoby samozniszczenia
Wszyscy zajęci pogonią za modą
nie pozwalają śmietnikom stać pustym
A przecież ten smród na prawdę jest niczym
w stosunku do naszych wnętrzności

Andrzej Karpiński – lipiec 1986

Prawo ciążenia

Oczy mam zamknięte
spocone ciało
ręki nie podaje nikt
Kto naciśnie drugi koniec huśtawki?
Przecież tak nie mogę żyć…

Andrzej Karpiński – czerwiec 1986

Titanic

utwór instrumentalny

maj 1986

Opętanie

Kiedy nastąpi ostatnia kłótnia?
Kiedy się wszystko wyjaśni?
Kiedy Przestaną zaprzęgać do koni
i ogłupiać nas głaskaniem?
Jak mam budować,
gdy grunt pod nogami
coraz bardziej się zapada?
Po co zadawać za trudne pytania
skoro nikt nie odpowiada?

Andrzej Karpiński – kwiecień 1986

Martwa natura

Zmartwienie

utwór instrumentalny

styczeń 1986

 

Kłopoty z końcem

utwór instrumentalny

styczeń 1986

 

1984 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Teksty do programów koncertowych z roku 1984. Przedstawione tu ilustracje do tekstów zostały wykonane nieco później. Do prezentacji ilustracji w trakcie wykonywania utworów służyły składane sztalugi ustawione za plecami muzyków, tuż pod żarówką oświetlającą środek sceny. Format 100cm x 70cm, papier, technika pędzla i tempery.

 

Praptak

Drabina dawno się skończyła…
na cztery łapy, czy na wznak?
Już prawie gleba się zaczyna…
Na szczęście porwał mnie praptak.
Byle jaki mój praptak!
Inne ptaki lepsze są
Zmienię ptaka, zmienię ptaka…

Andrzej Karpiński – 16 grudnia 1984

Zdarzenie

Suche liście przed mym domem
nocny wiatr
zimna szyba podrażniła twarz
Policzyłem wszystkie gwiazdy
z dala gdzieś
słychać pulsujący, cichy jazz
To nieprawda, przecież słychać
głośny jazz
czary mary i fanfary też
Okłamałem Was, Reportaż świnią jest
zawył pies, a sowa wszystko wie
Fiolet nieba, razi w twarz
poranny śnieg
rzucę kamyk, zrobię pierwszy ślad
Trochę jestem niewyspany
z dala gdzieś,
słychać pulsujący, cichy jazz

Andrzej Karpiński – listopad 1984

Dziecinne pytania

Skąd ja się wziąłem? Czemu ziewnąłem?
Mamo, mamo!
Czemu skrzywdziłem? Czemu zraniłem?
Mamo, mamo!
Czemu się Tobą ciągle zasłaniam?
Mamo, mamo!
Czemu wypiłem? Czemu zabiłem?
Mamo, mamo!

Andrzej Karpiński – listopad 1984

Zbieg

Już nie można poznać kto i jaki jest
każdy demonstruje swoją sierść
Manekiny z nami podskakują też
w andantino tempie muszę zbiec
wyjdę… wyjdę…
lecz czy zdążę z pielgrzymką do Ciebie?
Kiedy zajdę do krainy bzdur i łez
a makijaż zlikwiduje deszcz
oto widzę manekinów cały rząd
podskakując demonstrują sierść.
Prędko! Pręęęęędko!
Ty graj tutaj! Graj, graj tutaj!
Prędko! Pręęęęędko!
Ty graj tutaj! Graj, graj tutaj!
wyjdę… wyjdę…
lecz czy zdążę z pielgrzymką do Ciebie?

Andrzej Karpiński – październik 1984

Do czasu

Od czasu, do czasu
jestem rozsądny
W kieszeni mam morze
i Pałac Kultury
Kanciasty jestem
jak karabin-automat
Zakręcam gaz,
bo chcę
koniecznie
żyć wiecznie!

Andrzej Karpiński – 27 lipca 1984
Do czasu... ilustracja i tekst do muzyki; zespołu Reportaż, 87 cm x 62 cm, papier, tempera, tusz, 1985

Prosimy nie powtarzać

…i Bóg stworzył człowieka,
który stworzył człowieka,
a ten człowiek człowieka,
który stworzył człowieka.
Ten człowiek spojrzał w lustro
i ujrzał papugę,
trzymającą do białości
wyblakniętą flagę
od corocznego święta.
Po czym stworzył papugę.
Ta papuga papugę
i kolejną papugę.

Andrzej Karpiński – lipiec 1984

Widoki

Aż żal, aż dziw,
że wokół wciąż szyderczy śmiech
lecz plew
To nie prawda, że cudów nie ma
przecież my żyjemy!
Bo pierwsza przemówiła natura,
potem ślepy rozum
historia kołem się toczy…

Andrzej Karpiński – lipiec 1984

Spójrz na mój cień i zgadnij co myślę

Jak góra lodowa dwie dusze mamy
tą pierwszą, widoczną się nazywamy
karmi ja pieniądz, radości, zmartwienia
Komuś swój cień stał się obcy
przestał już wierzyć w sens istnienia
i nawet nie mówiąc do widzenia…
Każdy może w ziemi zgnić
nie sztuka umrzeć, sztuka żyć
bo trzeba pamiętać, że dwie dusze mamy
i tylko tą mniejszą umieramy

Andrzej Karpiński – czerwiec 1984