1988 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Teksty do projektów muzycznych z roku 1988 wraz z obrazami. Przedstawione tu obrazy, a właściwie antyobrazy do tekstów zostały namalowane pod wpływem muzyki. Miały być prezentowane równolegle z koncertami. Ich reprodukcje towarzyszą wydawnictwom grupy Reportaż. Niektóre z nich brały udział w wystawach: >> Trzynaście oryginałów i jedna kopia oraz >> Uczucia imigranta.

Wszyscy razem

Jak to wszystko podzielimy?
W miarę równo, po połowie.
To wam starczy, resztę biorę.
Pięć tysięcy, trzysta dziesięć.
A papiery wartościowe?
Pomieszane, poplątane.
Kto to stworzył lub wymyślił?
Jeszcze tamci tutaj przyszli.
Jak to wszystko podzielimy?
W miarę równo, po połowie.
To wam starczy, resztę biorę…

Andrzej Karpiński – grudzień 1988

Bez komentarzy

utwór instrumentalny

listopad 1988

Na ulicach było zielono

O Boże, jak ciemno i brudno!
Już nikt się nie szanuje,
jakieś przeciążenia czuję,
i czasu nie ma za wiele.
Dlaczego zawsze trzeba czegoś żałować?
Może już jest za późno?
Życiorys niedbalstwem pohaczony.
Zamyślam się…
Raz dalej, raz bliżej.
Żółtyzm wybrać, czy zielenizm?
Ciągle między dobrem, a złem.
Ziemia patrzy, Niebo czuje.
Jakiego dokonać wyboru?
Zwyciężyć na złych czele,
czy iść jako ostatni z dobrymi?
Co jest celem?
O Boże, jak ciemno i brudno!
Od kiedy się w końcu to życie zaczyna?
Od urodzenia,
czy od spełnienia marzenia?

Andrzej Karpiński – sierpień 1988

Omamieni

Ciche rozmowy, dużo ruchu.
Nieśmiałe chichoty z chichotu sąsiada.
Kto tam? Swój.
Złudzenie, że nikt nie patrzy.
Dłubią w nosach.
Upływa czas przy pięciu biurkach.
Dyrektor lubi pozorną pracę.
Markowska chwyta więc dwie miotły razem.
Dzisiaj dzień wypłaty.
Opuszczone głowy.
Nie przywieźli gazet.
Udawanie oburzonych.
Zaraza i brak kontaktu
w tępocie sumienia i ironii z wiary.
Nieuleczalne!

Andrzej Karpiński -luty 1988

Produkcja gołębi w pokoju

Na początku tułowia widziałem.
Nie wiem co było w środku,
że nie musiały się żywić.
Każdemu po twardej główce dali,
nie znającej zmartwienia.
Oraz po oczku widzącym,
które się nigdy nie zmieni.
Skrzydełka im doczepili.
Sztywniutkie, by nie mogły polecieć.
Potem kolej na nóżki
najśmieszniejsze na świecie.
Mocno zamknięte dziobki,
na szpicę, w razie obrony.
I tak jadąc tyłem do ludzi,
przypominały mi wrony.
Dlaczego znów im nie wyszło?
Przecież tak bardzo chcieli.
Bo mieli stworzyć żyjące.
Tysiąc, podczas jednej niedzieli.

Andrzej Karpiński – styczeń 1988

1987 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Teksty do projektów muzycznych z roku 1987 wraz z obrazami. Przedstawione tu obrazy, a właściwie antyobrazy do tekstów zostały namalowane pod wpływem muzyki. Miały być prezentowane równolegle z koncertami. Ich reprodukcje towarzyszą wydawnictwom grupy Reportaż. Niektóre z nich brały udział w wystawach: >> Trzynaście oryginałów i jedna kopia

 

Gracz

Potrzebuję człowieka,
który powie mi kim jestem.
Potrzebuję człowieka,
który powie mi co czuję.
Czy umiem kochać, czy nie?
Czy w piekle mam być,
czy w niebie?
Potrzebuję człowieka,
który powie mi com wart,
jak wyglądam
i w ogóle gdzie stoję?
Czy Ty wierzysz,
że moje „lusterko” się stłukło?
Czy Ty na prawdę
nie słyszysz,
że od początku
świadomie łżę?

Andrzej Karpiński – sierpień 1987

Miejsca leżące I klasa

On był w wiosennym nastroju,
uwodził znajomą głupotą.
Zmieniał co chwilę temat,
by nie zajść za daleko.
Było trochę o działce,
o teściowej i dzieciach.
Potem o sztucznych nawozach
i niewywożonych śmieciach.
Za oknem podsłuchiwałem
duszny przedział.

Andrzej Karpiński – lipiec 1987

Że aż się wzruszam ramieniem
(Postrzelony)

Lubię tylko trwałe rzeczy,
stara szafę,
lub coś w rodzaju Biblii.
Maślakowo zawsze miaa lepiej,
a ja nie mogę znaleźć tego, noo,
jak to się mówi?
Sposobu.
I stoję tak tylko na niby poważnie.
Za tym wszystkim coś się kryje.
Wszyscy mi wierzą w planowane gesty.
Chociaż ostatnio byłem w porządku,
ale taak tylko – prowizorycznie.
Chodź!
Teraz opowiem ci bajkę,
bo jutro, rano znów włączysz radio

Andrzej Karpiński – czerwiec 1987

Kopia

A zawsze Tobie mówiłem:
Nie wchodź tam!
To tylko brama tak ładnie wygląda.
To jest zrobione już tak
żebyś przegrał.
Zawsze żyliśmy wśród chamstwa,
lecz Ty naiwny byłeś.
Nie widziałeś za ciszą podstępu.
Że wszystko trzyma się razem
przez kłamstwo i fałsz.
Na komplementach
też ktoś robi interes.
Coś jest tym, czym nie jest…

Andrzej Karpiński – maj 1987

Szycha (Zsycha)

Roztańczyłeś się mój kochany
nauczyłeś się życia z błędem
Coś, gdzieś, zgubiłeś po drodze
za często żywiłeś się mięsem
Ty już nie kochasz zwierząt
i jądra masz syntetyczne
Choć szychą Cię nazywają
to jesteś tworzywo sztuczne
Nawet już nie masz siły
z honorem stanąć na nogach
Ty ślepy, stalowy kurczaku
w złotych ostrogach na…
a zresztą, co tam

Andrzej Karpiński – kwiecień 1987

Sprawy osobiste

O czym myśli ta kobieta?
Stoi, zmęczona, a tyle miejsca.
Sraczkowate mokasyny.
Jedzie już trzy dni do syna,
spytać się jak dziś wygląda.
W niektórych milczeniu odwagę widziałem,
lecz w jej milczeniu był strach…

Andrzej Karpiński – kwiecień 1987

1986 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Teksty do programów koncertowych z roku 1986. Przedstawione tu ilustracje i obrazy do tekstów zostały namalowane przeważnie przed koncertami, ale także długo po nich. Do prezentacji ilustracji w trakcie wykonywania utworów służyły składane sztalugi ustawione za plecami muzyków, tuż pod żarówką oświetlającą środek sceny. Format 100cm x 70cm, papier, technika pędzla i tempery.

Tak się złożyło

Nie mogę tego przeżyć…
wokół nierówność, nieustanny wyzysk
Kiedy to się skończy?
Przecież ideału i tak nie znajdziemy
trzeba się męczyć i trwać w miejscu
wszędzie jest bowiem tak samo
Każdy miota się bezradnie
Z rozpaczy można zwariować!
Wiem, że za tym wszystkim coś się kryje
Mijają dni ciężkiego życia…

Andrzej Karpiński – październik 1986

Prawo ciążenia

plansza rozpoczynająca koncert

październik 1986

Zamęt

Nikt nie słyszy mojego wołania,
w tej dzikiej puszczy zamętu, rozkoszy,
A przecież jestem wśród ludzi co mają
te same powody, by żądać pokoju
Tak samo spragnieni, a jednak nie słyszą
mojego wołania o pomoc, o spokój
I nie wiem czy mam jeszcze walczyć z potworem
co dawno trzyma mnie w garści parszywej
A potem wymyśla wciąż nowe i lepsze
do zagłuszania mojego skomlenia…
Świat się na zmianę zieleni, czerwieni
podając sposoby samozniszczenia
Wszyscy zajęci pogonią za modą
nie pozwalają śmietnikom stać pustym
A przecież ten smród na prawdę jest niczym
w stosunku do naszych wnętrzności

Andrzej Karpiński – lipiec 1986

Prawo ciążenia

Oczy mam zamknięte
spocone ciało
ręki nie podaje nikt
Kto naciśnie drugi koniec huśtawki?
Przecież tak nie mogę żyć…

Andrzej Karpiński – czerwiec 1986

Titanic

utwór instrumentalny

maj 1986

Opętanie

Kiedy nastąpi ostatnia kłótnia?
Kiedy się wszystko wyjaśni?
Kiedy Przestaną zaprzęgać do koni
i ogłupiać nas głaskaniem?
Jak mam budować,
gdy grunt pod nogami
coraz bardziej się zapada?
Po co zadawać za trudne pytania
skoro nikt nie odpowiada?

Andrzej Karpiński – kwiecień 1986

Martwa natura

Biegły dzieci polami Europy
Pan Bóg kule nosi
Leżą w rowach dzieci dziurawe
Maria znów urodziła syna
Biegły wściekłe psy przez miasta
rżały gwałcone klacze
wyły matki-nastolatki
Maria znów urodziła córkę

Arnold Dąbrowski – marzec 1986

Zmartwienie

utwór instrumentalny

styczeń 1986

 

Kłopoty z końcem

utwór instrumentalny

styczeń 1986