1986 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Teksty do programów koncertowych z roku 1986. Przedstawione tu ilustracje i obrazy do tekstów zostały namalowane przeważnie przed koncertami, ale także długo po nich. Do prezentacji ilustracji w trakcie wykonywania utworów służyły składane sztalugi ustawione za plecami muzyków, tuż pod żarówką oświetlającą środek sceny. Format 100cm x 70cm, papier, technika pędzla i tempery.

Tak się złożyło

Nie mogę tego przeżyć…
wokół nierówność, nieustanny wyzysk
Kiedy to się skończy?
Przecież ideału i tak nie znajdziemy
trzeba się męczyć i trwać w miejscu
wszędzie jest bowiem tak samo
Każdy miota się bezradnie
Z rozpaczy można zwariować!
Wiem, że za tym wszystkim coś się kryje
Mijają dni ciężkiego życia…

Andrzej Karpiński – październik 1986

Prawo ciążenia

plansza rozpoczynająca koncert

październik 1986

Zamęt

Nikt nie słyszy mojego wołania,
w tej dzikiej puszczy zamętu, rozkoszy,
A przecież jestem wśród ludzi co mają
te same powody, by żądać pokoju
Tak samo spragnieni, a jednak nie słyszą
mojego wołania o pomoc, o spokój
I nie wiem czy mam jeszcze walczyć z potworem
co dawno trzyma mnie w garści parszywej
A potem wymyśla wciąż nowe i lepsze
do zagłuszania mojego skomlenia…
Świat się na zmianę zieleni, czerwieni
podając sposoby samozniszczenia
Wszyscy zajęci pogonią za modą
nie pozwalają śmietnikom stać pustym
A przecież ten smród na prawdę jest niczym
w stosunku do naszych wnętrzności

Andrzej Karpiński – lipiec 1986

Prawo ciążenia

Oczy mam zamknięte
spocone ciało
ręki nie podaje nikt
Kto naciśnie drugi koniec huśtawki?
Przecież tak nie mogę żyć…

Andrzej Karpiński – czerwiec 1986

Titanic

utwór instrumentalny

maj 1986

Opętanie

Kiedy nastąpi ostatnia kłótnia?
Kiedy się wszystko wyjaśni?
Kiedy Przestaną zaprzęgać do koni
i ogłupiać nas głaskaniem?
Jak mam budować,
gdy grunt pod nogami
coraz bardziej się zapada?
Po co zadawać za trudne pytania
skoro nikt nie odpowiada?

Andrzej Karpiński – kwiecień 1986

Martwa natura

Biegły dzieci polami Europy
Pan Bóg kule nosi
Leżą w rowach dzieci dziurawe
Maria znów urodziła syna
Biegły wściekłe psy przez miasta
rżały gwałcone klacze
wyły matki-nastolatki
Maria znów urodziła córkę

Arnold Dąbrowski – marzec 1986

Zmartwienie

utwór instrumentalny

styczeń 1986

 

Kłopoty z końcem

utwór instrumentalny

styczeń 1986

 

1985 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Ilustracje i teksty do programów koncertowych z roku 1985. Do prezentacji ilustracji w trakcie wykonywania utworów służyły składane sztalugi ustawione za plecami muzyków, tuż pod żarówką oświetlającą środek sceny. Format 100cm x 70cm, papier, technika pędzla i tempery.

W oczekiwaniu na to samo

Kiedyś myślałem, że to wszystko minie
To jest taki dziwny ból
tutaj, gdzieś za oczami
Zmieniałem i zmieniam wszystko na około siebie,
lecz siebie samego nie mogę
Z całej siły się staram,
aż dzisiaj płonę i czekam na eksplozję,
pozornie siedząc spokojnie…

Andrzej Karpiński – październik 1985

Wybór

poniedziałek, wtorek, środa,
czwartek, piątek, sobota,
niedziela, poniedziałek,
wtorek, środa, czwartek,
piątek, sobota, niedziela,
poniedziałek, wtorek, środa,
czwartek, piątek, sobota,
niedziela, poniedziałek, wtorek,
wtorek, wtorek, wtorek,
wtorek, wtorek,
wtorek…

Andrzej Karpiński – wrzesień 1985

P-oszukiwacze

Po nieprzespanych kilku dniach
znalazłem złoto – szczęście mam.
Zbuduję sobie z dala stąd,
moje marzenie – mały dom.
Hej, ty! Chodź no tu!
Dawaj złoto, połóż tu!
Tak nie można, żebyś sam
zaprzepaścił szczęście nam!

Andrzej Karpiński – lipiec 1985

Sen

Hej, Ty! Podaj mi chusteczkę
Raz, dwa! Wyskocz za barierkę
Psiakrew! Przesuń się troszeczkę
Przecież ja się jeszcze zmieszczę
Kiedy tak żyć przestaniemy, któż to wie?
Przecież gdzie indziej mdleją ludzie
Głodni, w nadziei walczą o swój los
A my tracimy czas…

Andrzej Karpiński – czerwiec 1985

Reportaż

Słyszycie te świerszcze?
Cykają, jak gdyby nic się nie stało
Obojętne im jest skąd jestem,
a jednak pytają o pochodzenie
Czasem powiem coś do widzenia,
a czasem coś do nich
Już nie ma gołębi
na Placu Wolności
cienie krzyży
sięgają tu z litości

Andrzej Karpiński – czerwiec 1985

Niedziela

utwór instrumentalny

maj 1985

Bydlątko

Dlaczego nie mogę leżeć na wznak
i przed zaśnięciem o niczym nie marzyć?
Na ścianie, przy łóżku kolejny znak
postawiłem go również na twarzy.
Siedem odruchów bezwarunkowych
określa mnie jako wariata.
Czuj się swobodnie!
(podpowiada mi ktoś przypadkowy)
Topię się w basenie bez wody
Głęboki wdech…a potem odczuwam
wsysanie, wsysanie w długą, szklaną rurę
Lecę w dół w pozycji embriona
spychając po drodze innych ludzi i śmieci
Nie widać końca rury, duszę się,
a kamery są rozmieszczone na zewnątrz…
W przejściu dla pieszych martwe zwierzę
spłaszczane pojazdów kołami
pozostał wilgotny znak
Przyszłości będzie w nim do twarzy
przed chwilą jeszcze pomyślało:
dzisiaj już nic się nie wydarzy
Raz pod wozem, raz na wozie
krótkie chwile, ja się boję
w czarno-białym samochodzie
wolę jechać po tej drodze
Przecież jestem dżentelmenem
daję, biorę, biorę daję
raz pod wozem, raz na wozie
biorę daję, daję biorę, la, la la…

Andrzej Karpiński – maj 1985

Narcyz

utwór instrumentalny

kwiecień 1985

Wakacje

Sfotografuję
jak ucieka czas
lecą bociany
ciotka pyta się:
nie chodzi o te gruszki,
ale po coś tam wlazł?
Zejdź i lepiej zobacz
jak ucieka czas…

Andrzej Karpiński – kwiecień 1985

Ciągle dalej

Tysiące ludzi wyszło stąd
lecz do królestwa wszedłem sam
spojrzałem na dół, potem wzwyż.
Ptaki wskazują w stronę palm
i dalej, ciągle dalej,
i dalej, ciągle dalej…
Tu na południu pośród skał
ujrzałem napis:
meta – start
potem nadeszła wieczna noc
Czy to królestwo, czy to “start”?
i dalej, ciągle dalej,
i dalej, ciągle dalej…

Andrzej Karpiński – marzec 1985

Epitafium niechcianego

Przebaczam temu,
co to uczynił
Niech żyje sztuka,
radość i smutek,
zielona trawa
i serca dwa na niej
Umieram, umieram,
historia wybiera…

Andrzej Karpiński – marzec 1985

Zlituj się!

Ciągłe bóle zęba, ciągłe bóle głowy
Strach przed żartem, strach przed serio
Niepoważna mina moja w niedosycie moich marzeń
Często się uginam. Moja wina, moja wina
Myśl i czyn to chwili sprężyna
biedny lokaj pracy się dopomina!
Uwolnij mnie ze strachu moja dziewczyno
Woda z sokiem? Kup mi pianino!
Rozterek nadszedł czas oraz rachunku sumienia
Cofnięcia zdarzeń, cofnięcia czasu Twój lokaj się dopomina
Bo myśl i czyn to mocna sprężyna,
strach przed serio, strach przed żartem mi dokucza.
Zlituj się!
Ciągły ból głowy i zęba, to rzecz od reszty odrębna
Woda z sokiem, smak, sen i powroty
rachunek sumienia, moja wina, moja wina
kręcę mocno głową, to się znów zaczyna
te myśli o powodziach, wojnie i dziewczynach
Potem noc we dwoje, otwarta konserwa
obrastam śmierdzącym puchem, kpina się zaczyna
Ze strony przyjaciół najlepszy prezent
bilet powrotny do Budzynia
Kompletny zanik wyobraźni, jak cyrkiel się czuję
z jedna kończyną. Kogo i co mam wziąć w jajo?
Akordeonów czas już się skończył
kolejny rok bez potwierdzenia
Głupia mina, sucha mina,
brud między palcami
pracę głowy zaczyna
Nie chce się wycofać! Puśćcie moje szelki!
O losie kochany, zapomnij o mnie, zlituj się
lub pograj se w bierki!
Pomogę przeznaczeniu, bo to się już zaczęło,
kiedy Cię jeszcze nie znałem
Choć strzelę w dziesiątkę, a Ty wdepniesz w łajno
zapomnisz o mnie i powiesz: okay, ty świnio,
nowy rok się zaczyna, zlituj się!

Andrzej Karpiński – styczeń 1985

Dojrzewałem na zapleczu

utwór instrumentalny

styczeń 1985

1984 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Teksty do programów koncertowych z roku 1984. Przedstawione tu ilustracje do tekstów zostały wykonane nieco później. Do prezentacji ilustracji w trakcie wykonywania utworów służyły składane sztalugi ustawione za plecami muzyków, tuż pod żarówką oświetlającą środek sceny. Format 100cm x 70cm, papier, technika pędzla i tempery.

 

Praptak

Drabina dawno się skończyła…
na cztery łapy, czy na wznak?
Już prawie gleba się zaczyna…
Na szczęście porwał mnie praptak.
Byle jaki mój praptak!
Inne ptaki lepsze są
Zmienię ptaka, zmienię ptaka…

Andrzej Karpiński – grudzień 1984

Zdarzenie

Suche liście przed mym domem
nocny wiatr
zimna szyba podrażniła twarz
Policzyłem wszystkie gwiazdy
z dala gdzieś
słychać pulsujący, cichy jazz
To nieprawda, przecież słychać
głośny jazz
czary mary i fanfary też
Okłamałem Was, Reportaż świnią jest
zawył pies, a sowa wszystko wie
Fiolet nieba, razi w twarz
poranny śnieg
rzucę kamyk, zrobię pierwszy ślad
Trochę jestem niewyspany
z dala gdzieś,
słychać pulsujący, cichy jazz

Andrzej Karpiński – listopad 1984

Dziecinne pytania

Skąd ja się wziąłem? Czemu ziewnąłem?
Mamo, mamo!
Czemu skrzywdziłem? Czemu zraniłem?
Mamo, mamo!
Czemu się Tobą ciągle zasłaniam?
Mamo, mamo!
Czemu wypiłem? Czemu zabiłem?
Mamo, mamo!

Andrzej Karpiński – listopad 1984

Zbieg

Już nie można poznać kto i jaki jest
każdy demonstruje swoją sierść
Manekiny z nami podskakują też
w andantino tempie muszę zbiec
wyjdę… wyjdę…
lecz czy zdążę z pielgrzymką do Ciebie?
Kiedy zajdę do krainy bzdur i łez
a makijaż zlikwiduje deszcz
oto widzę manekinów cały rząd
podskakując demonstrują sierść.
Prędko! Pręęęęędko!
Ty graj tutaj! Graj, graj tutaj!
Prędko! Pręęęęędko!
Ty graj tutaj! Graj, graj tutaj!
wyjdę… wyjdę…
lecz czy zdążę z pielgrzymką do Ciebie?

Andrzej Karpiński – październik 1984

Do czasu

Od czasu, do czasu
jestem rozsądny
W kieszeni mam morze
i Pałac Kultury
Kanciasty jestem
jak karabin-automat
Zakręcam gaz,
bo chcę
koniecznie
żyć wiecznie!

Andrzej Karpiński – sierpień 1984

Prosimy nie powtarzać

…i Bóg stworzył człowieka,
który stworzył człowieka,
a ten człowiek człowieka,
który stworzył człowieka.
Ten człowiek spojrzał w lustro
i ujrzał papugę,
trzymającą do białości
wyblakniętą flagę
od corocznego święta.
Po czym stworzył papugę.
Ta papuga papugę
i kolejną papugę.

Andrzej Karpiński – lipiec 1984

Widoki

Aż żal, aż dziw,
że wokół wciąż szyderczy śmiech
lecz plew
To nie prawda, że cudów nie ma
przecież my żyjemy!
Bo pierwsza przemówiła natura,
potem ślepy rozum
historia kołem się toczy…

Andrzej Karpiński – lipiec 1984

Spójrz na mój cień i zgadnij co myślę

Jak góra lodowa dwie dusze mamy
tą pierwszą, widoczną się nazywamy
karmi ja pieniądz, radości, zmartwienia
Komuś swój cień stał się obcy
przestał już wierzyć w sens istnienia
i nawet nie mówiąc do widzenia…
Każdy może w ziemi zgnić
nie sztuka umrzeć, sztuka żyć
bo trzeba pamiętać, że dwie dusze mamy
i tylko tą mniejszą umieramy

Andrzej Karpiński – czerwiec 1984

1983 TEKSTY, OBRAZY, ILUSTRACJE

Teksty do programów koncertowych z roku 1983. Przedstawione tu ilustracje do tekstów zostały wykonane nieco później. Do prezentacji ilustracji w trakcie wykonywania utworów służyły składane sztalugi ustawione za plecami muzyków, tuż pod żarówką oświetlającą środek sceny. Format 100cm x 70cm, papier, technika pędzla i tempery.

Wracałem pokonany!

Wracałem pokonany!
Stara kobieta
nie odpowiedziała mi
“dzień dobry”,
a dzieci na ulicy
bawiły się w ojca, matkę i dom
Po utraceniu wszystkiego
rozmyślałem o rozgrzeszeniu
i moim zaniedbaniu dokumentów
Usiłuję dojść do sklepu
bo służby porządkowe
pilnują towaru
Wracałem pokonany!
Wędrujmy szlakiem zwycięstwa!
Zbudujmy fundament nadziei!
Szanujmy swą jednakowość!
Na razie nie będzie rewanżu!

Andrzej Karpiński – maj 1983

Obrzęd

Nastąpi rozczepienie ciał,
niektórych…
Tych co cie narażą,
tych co się narażą!
Nastąpi rozłączenie par,
niektórych…
Tych co cie narażą,
tych co się narażą!

Andrzej Karpiński – marzec 1983

Witraż

utwór instrumentalny

luty 1983

Taniec niedźwiadków

utwór instrumentalny

styczeń 1983