Grupa muzyczna tworząca od 1982 r. zaangażowaną społecznie muzykę eksperymentalną i improwizowaną zaliczaną do rocka awangardowego. Także solowa twórczość Andrzeja Karpińskiego.
Uproszczona lista wzmianek i artykułów prasowych z roku 1986:
1986.09.01 – Informator P.Z. (Pod Ziemią) nr 21, Andrzej Karpiński, Piła. >> pdf
Moim zdaniem. To dobrze że nikt nie znalazł określenia sztuki. Przecież to jest niemożliwe, a ile trzeba czasu na wymyślenie tak wykwintnych i oddziałujących teorii. Najbardziej z usłyszanych utkwiło mi krótkie określenie Marca Chagala: stan duszy. Do tego przychylam się najbardziej. A więc skoro nie wiadomo definitywnie co to jest sztuka to jak można tolerować popularny zwrot: To jest dobre.Nie ma dzieł dobrych czy złych. To jest względne. Poziom intelektualny i estetyczny każdego człowieka jest punktem odniesienia do porównań. Tyle jest punktów w odniesienia ile ludzi. Istnieją wprawdzie tendencje do tworzenia w taki sposób by reagowano masowo, by ulegano tzw. zabiegom efekciarskim. Oczywiście takie działania są w sztuce nieużytkowej bez sensu. Dzieło sztuki się zażywa a nie używa. Ono jest synonimem wolności – indywidualnym działaniem na indywidualny odbiór. Natomiast autor dzieła komercyjnego włada umysłami ludzkimi jak… Czyż nie jest to podobne do polityki, która nie ma nic wspólnego z prawdziwą wolnością? Polityka to walka o władzę. Oni często używają słowo: Wolność w paradoksalnym zdaniu: Walka o Wolność. Z kim? O jaką wolność? Chyba że o taką co daje tylko zamianę stron z rządzącego na rządzonego i odwrotnie. To jest jak klepsydra, która dopóty funkcjonuje dopóki jest w ruchu. Zniszczmy klepsydrę – niech stanie czas a będzie sprawiedliwość! Jesteśmy świadkami przenikania już dawno zapomnianych pewnych form artystycznych do życia codziennego. Są nimi maksymalnie proste w kształcie kubistyczne domy, meble, pojazdy, maszyny, przedmioty a nawet rytmy disco – dwusuw na alkohol. Narzekaliśmy kiedyś na ponurą kolorystykę miast no i zaczęto walić domy w kratki, pstrokate paski, na ludziach bzdurne konfiguracje turkusów z różami. Gdzieś tam jakiś krzywy napis na zdeformowanym biuście. Dziwne jest to, że człowiek w dążeniu do indywidualizmu i odrębności tak się zapędza, że niedługo znów jest jednym z wielu. Przechodzi się w ten sposób z jednej szarości w drugą (motyw klepsydry). Trzeba umieć odróżniać wartościowe od popularnego. Jak powiedział kiedyś Chris Cutler: Jestem w gazecie bo gram dobrze czy gram dobrze bo jestem w gazecie? Krytyka sławy, popularności czyli ogłupiania tłumu zawsze fascynowała. Np. A. Warhol / M. Monroe / Elvis / S. Dali / wąsy u Mona Lisy / grupa Residents / The Third Reich n Roll/. Takie osobistości jak i wiele innych dowodzą temu jak dawna sztuka komercjalizuje się poprzez popularność a potem powraca jak bumerang do punktu wyjścia w formie ohydnych manipulacji, handlu aż od utraty piękna. Nie krytykuję istnienia sztuki komercyjnej lecz bezcelowe dopatrywanie się w niej wartości postępowych. Dzisiejsza sztuka to w 90% moda. Moda ma swój własny styl. Jedni sami go budują inni przejmują style innych dla kształtowania swojej pseudo osobowości. Jest moda na bycie kimś. Powodzenie i sukces ten osiąga się poprzez tolerancję i akceptację tego kogoś przez otaczającego ślepe przewody pokarmowe. Jeśli się odpatruje to należy robić to umiejętnie. Kandinsky czy Malewicz byli Einsteinami sztuki. Ich osiągnięcia artystyczne w konsekwencji stały się dziś źle wykorzystane i niebezpieczne dla sensu istnienia wielu współczesnych obrazów. Z muzyką jest podobnie. Dobrze by było gdyby każdy twórca mógł się raz do roku zaprezentować całemu światu. Miałby wtedy więcej niż 10% życia na poważne działania a nie tracenie 90% czasu na dążenie do sławy. Czyżby ekstrawagancja i szokowanie miały być środkami artystycznej wypowiedzi? Opanujmy się! Przecież są to dzisiaj po prostu narzędzia do robienia szmalu. Na to w sztuce miejsca nie ma. Artyście nie wolno dać się ponieść euforii, musi panować nad swoimi działaniami, mieć kontrolę i świadomość. Pójście na całkowity żywioł doprowadza tylko do demonstracji swojej osoby. A czy artysta to jakiś eksponat czy zwierzę do podziwiania? On ma być pośrednikiem międzyludzkimi nastrojami tymi osiągalnymi i tymi nieosiągalnymi. W końcu eksperyment to taki pół środek do pobudzania wyobraźni, do budowy podłoża na którym należy mówić o rzeczach w o rzeczach ważnych. Dlatego pełnią artystycznej wypowiedzi jest integralność eksperymentu z posłannictwem. Taki umiarkowany uniwersalizm jest cudownym mechanizmem pedagogicznym. On buduje postęp i pozytywne jestestwo angażując wszystkie bodźce uczuciowe. Dlatego jakaś nowa forma muzyki nie będzie nigdy istniała dla starych uszu. Metodą na to zrównoważenie jest tylko i wyłącznie uniwersalizm. Czyli niezagrzebywanie się muzyka w jeden tylko tok myślenia i w jeden tylko sposób przekazywania swoich spostrzeżeń i wniosków. Artysta totalnie zamknięty w tzw. swoim własnym stylu nie jest w stanie ciągle przemawiać do ludzi lecz tylko przez jakiś czas. Dlatego dawaliśmy kiedyś jednorazowe koncerty. Nasza grupa nie powstała żeby zginąć. My stosujemy zasady artystycznej tolerancji i uniwersalizmu w sztuce. Jesteśmy wolni od wszelkich schorzeń, naleciałości czy stylów. Możemy zagrać co chcemy a nie to co musimy żeby było w jakimś tam stylu. Będziemy zawsze stać na straży sztuki. Muzyka awangardowa musi być nastawiona na syntezę treści i formy, bądź jest czystą formą. Ona jest wówczas postępowa. Muzyka nastawiona wyłącznie na treść kojarzy się raczej z odcieniem pieśni folkloru czy obrzędu lub kultu pochodzenia (w przypadku muzyki silnie zaangażowanej). Tworzą się wtedy wartości trwałe (np. tradycja) a nie postępowe. Muzyka taka to towarzyszy człowiekowi w codzienności mile spędzając czas. Dlatego my łączymy eksperyment z treścią. Nie tracimy wtedy kontaktu z słuchaczem pozostawiając go jednocześnie niedaleko za sobą. A więc umiarkowanie w działaniu. Muzyki awangardowej nie można zrozumieć od razu. Ona jest dla „obcych” niedostępna. To rodzaj sztuki elitarnej. Odbiorca musi ją stopniowo przyswajać i zagłębiać się w jej wartości artystyczne. Musi z nią rosnąć żyć i pokochać a będzie jej bronią jak miłości. Nie jest to muzyka dla rozrywki. Sztuka użytkowa i tzw. czysta sztuka to skrajności, z których jedna dotyczy ciała a druga ducha. Każdy ma z nią styczność choćby siadając na krześle zaprojektowanym przecież przez plastyka. Rozwój artystyczny człowieka powinien przebiegać od sztuki użytkowej w kierunku umysłowej: Na połowie tej drogi leży tzw. rozrywka i tutaj zatrzymało się ludzi najwięcej. Niestety – nawet tych którzy są za postępem w muzyce (im się to wydaje) ulegają bowiem fascynacji wielu elementami zapożyczonymi z awangardy. Na przykład wydobycie na pierwszy plan instrumentów niegdyś akompaniujących: perkusja, bas a wycofanie w głąb instrumentów niegdyś prowadzących: gitara, klawisze. Dołączanie do instrumentarium trąbek, skrzypiec albo różnych instrumentów perkusyjnych (cały czas mowa o muzyce rozrywkowej). Nigdy nie wiedziałem o co chodzi dziewczynie, która przez cały koncert trzęsie jednym marakasem lub gitarzyście wciąż poprawiającemu swą apaszkę. Nie dziwię się zatem opiniom że muzykę tego typu można grać na jednych organach dobrej firmy. Możliwość taka jest wówczas dowodem na nieistnienie w takiej muzyce niczego poza dźwiękami. Wydaje się wtedy wszystko proste i zrozumiałe. Jednym słowem odwrotnie niż w muzycznej awangardzie, kiedy przeciętny odbiorca nie widząc możliwości jej uchwycenia – wstydliwie… rezygnuje. On widzi sens tylko w melodii możliwej do zagwizdania. Niektórzy słuchacze i muzycy uważają że awangarda to między innymi zbiór bezsensownych dźwięków. Otóż muzyka awangardowa to przede wszystkim świadome wydobywanie dźwięków w celu stworzenia takiej płaszczyzny muzycznej, która sugeruje, tworzy i wyznacza treści niemożliwe do przedstawienia w inny sposób. Nasza muzyka poprzez silnie rozwinięte wartości pozamuzyczne wymaga dużej wrażliwości odbiorcy na każdy szczegół. Szczególnie w rozwiniętych kompozycjach a najbardziej w części improwizowanej. Muzyka tego typu często doprowadza do takich rozwiązań harmonicznych że niekiedy imituje naturę. Oryginalne dźwięki natury wbrew pozorom nie są muzyką nawet gdyby je odtwarzać z magnetofonu jako tło lub fragment kompozycji (modne). To ogranicza wyobraźnię słuchacza bo materiał jest już gotowy. Jestem za ewentualnym używaniem magnetofonu jako specyficznego instrumentu elektromechanicznego. My tego nie używamy. To dziś maniera, tak jak video na koncertach wielu grup. Mam cholerny szacunek dla opanowania i wyważenia działalności muzycznej w taki sposób by za szybko nie powiedzieć i nie zagrać wszystkiego. Gdy maluje się obraz na białym podkładzie należy umiejętnie operować czernią by potem nietknięty podkład sprawiał wrażenie namalowanego oddzielnie. Tak właśnie jest na przykład z naszymi poglądami politycznymi, które niewypowiedziane stają się czytelne poprzez specjalne operowanie innymi tematami. W wyniku tych operacji uzyskujemy niejednoznaczny klimat ciepła i złudzenia optymizmu. Jestem za kameralnym procesem przeciwstawiani. Atmosfera kameralna rozbudza szacunek i uczucia obecnych. Im większa widownia tym mniejsza skuteczność naszej muzyki. Dla pełniejszego kontaktu z widownią stosujemy skromne ilustracje plastyczne do poszczególnych kompozycji. Operujemy w nich przede wszystkim symbolem jako najkrótszym i skutecznym przekazem myśli. Rysunki czy obrazy bardziej rozwinięte plastycznie mogłyby niepotrzebnie rywalizować z muzyką. Tak więc ilustracje te nie są oddzielnymi pracami lecz widzialną cząstką naszej muzyki. A z głośników płyną sugestie, skojarzenia, nastroje. Koncert jest dla nas wielką chwilą skupienia. Szczególnie w części improwizowanej gdzie za zadanie mamy mieć kontrolę nad sobą i nie zbaczanie z tematu. Nigdy nie nastawialiśmy się na pisanie tekstów czy stronę wokalną grupy. Teksty spełniają u nas mniej więcej funkcje wspomnianych ilustracji. Zawsze powstawały i powstają spontanicznie i nierzadko podpowiadają niemal całą koncepcję utworu. Przez cztery lata istnienia grupy daliśmy niespełna piętnaście koncertów. Nasza muzyka prezentowana była przez niezależne rozgłośnie radiowe w USA i we Francji. Została zarejestrowana na płycie wydanej w W. Brytanii oraz na ośmiu kasetach w kraju i za granicą. Na temat naszej muzyki pisano w fachowej prasie muzycznej w USA, Francji, Japonii, Belgii. Uważamy za sukces zaakceptowanie naszej muzyki w najważniejszych ośrodkach muzyki postępowej na świecie. Poza tym dumni jesteśmy z fachowej opieki psychicznej i organizacyjnej którą obdarzył nas: Henryk Palczewski – jeden z niewielu ludzi w naszym kraju silnie związanych z postępem w muzyce w ogóle. Z jego osobą wiąże się również powstanie grupy Reportaż w maju 1982 roku, jak również propagowanie muzyki zespołu do dziś i managerstwo. Oczywiście książki tej mogłoby nie być. Jest ona jednak kolejną dopowiedzią do muzyki. Tak jak ilustracje, teksty czy scenografia. Teraz po przeczytaniu nie jest ważne co o nas wiesz lecz co myślisz. Wszystko budujemy tak żeby w każdym fragmencie Reportażu było to samo, bo nieważne ile zapamiętasz. Ważne jest co teraz czujesz – jak duży pozostał w tobie ślad. Każdy ma swoje życie i my nie spodziewamy się że wciąż tylko o nas myślisz. My mamy tylko małą nadzieję na twoją pozytywną zmianę. Bo każda najmniejsza zmiana to postęp, a to jest naszym celem. Życie na ziemi to ciągła walka. Walka z odwrotnością, ze stabilnością pod każdą postacią. Młody chce być dorosłym, dorosły młodym. Dąży się do upraszczania do nowoczesności by za chwilę narastał sentyment do retro. Nasze życie jest jak wahadełko lecz wydaje się wszystkim że każde jego wychylenie to krok do przodu. Ty walczysz o swoje miejsce na ziemi umacniasz swoje poglądy – my umacniamy swoje podsuwając je tobie. Wszystko jest jak zwariowana pogoń psa za swoim ogonem. Jemu się wydaje, że wciąż biegnie do przodu… maj 1986 Andrzej Karpiński (zachowano oryginalną pisownię nazw i zwrotów)