2002 TEKSTY, OBRAZY, GRAFIKA

2002-11-21-MUZYKA-06-GRAFIKA-ILUSTRACJA-Karpinski-Andrzej-notatki-podziekowania-Gra-1-Czas-Iwona-Pasinska

Współpraca z Polskim Teatrem Tańca

 Andrzej Karpiński, Iwona Pasińska – 21 listopada 2002

Pamiątki i notatki z komponowania muzyki do spektaklu >> Gra 1. Czas Polskiego Teatru Tańca i debiutu choreograficznego Iwony Pasińskiej. Po wielu rozmowach, korektach, zmianach, powstaje wielogodzinny materiał, z którego wyselekcjonowano 30 minut fragmentów muzycznych. Z tych fragmentów, przy współpracy z artystką, powstaje zwarte opowiadanie muzyczne. Na podstawie muzyki Iwona Pasińska rozpoczyna pracę nad spektaklem. Wiele elementów stanowilo potem materiał na solową płytę CD >> Muzyka do Tańca.

2002-11-21-MUZYKA-06-GRAFIKA-ILUSTRACJA-Karpinski-Andrzej-notatki-podziekowania-Gra-1-Czas-Iwona-Pasinska
2002-11-21-MUZYKA-06-GRAFIKA-ILUSTRACJA-Karpinski-Andrzej-notatki-podziekowania-Gra-1-Czas-Iwona-Pasinska

Kłopoty z zerem

Jeśli człowiek według Ciebie
patrzący w gwiazdy na niebie
liczy trzy miliardy włosów
lub trzy miliony na ciele
i nie rozumiesz różnicy
to jesteś głupi
Być głupim jest wygodnie
bo nie trzeba uważać
można głupoty o lądowaniu
na gwiazdach  powtarzać
i łamanie wzrokiem sztućców
głupcom pokazać
Jeśli w naszej Galaktyce
jest dwieście milionów
lub dwieście miliardów gwiazd
i nie rozumiesz różnicy
to znów jesteś głupi
a do twych drzwi
często pukają wróżbici
Być głupim jest łatwe
bo kto męczyłby się
żeby cokolwiek zrozumieć
wystarczy Pismo przeczytać
żeby wszystko umieć
Po co zadawać pytania
i ciągle pytać o sens?
Po co czekać na mannę
i walczyć o każdy kęs?

Andrzej Karpiński 4 marca 2002

Trouble with zero

If in your opinion a person
looking at the stars in the sky
has three billion hairs
or three million on their body
and you don’t understand the difference
then you’re stupid
Being stupid is convenient
because you don’t have to understending
you can repeat nonsense about landing
on stars
or break cutlery with your eyes
to present to fools
If in our Galaxy
there are two hundred million
or two hundred billion stars
and you don’t understand the difference
then you’re stupid again,
and fortune tellers often knock on your door
Being stupid is easy and convenient
because who would bother
understanding anything,
and all you have to do is read the Bible
to know everything
So why ask questions
and constantly ask for sense?
Why wait for manna
and fight for every bite?

Andrzej Karpiński 4 marca 2002

Plaża

Obserwacja, dużo ciał, mało oczu
kapelusze, zawstydzenie
boso, szkło, szaszłyk
zapomnienie, jaskrawość
cień drzewa, przesuwanie
pod ręcznikiem przebieranie
zupełna nagość, nowoczesność
przeludnienie, otyłość
chrapanie, w brzuchu burczenie
na dziesięć sposobów
skryte przed posiłkiem modlenie
Czy pomieści taras ten na raz
tyle ras na raz?
Czy pomieści taras ten na raz
tyle ras na raz?

Andrzej Karpiński 3 marca 2002

The Beach

Observation, many bodies, few eyes
hats, embarrassment
barefoot, glass, shashlik
forgetfulness, brightness
tree shadow, shifting
changing panties under a towel
total nudity, modernity
overpopulation, obesity
snoring, stomach growling
in various ways
prayer before a meal
Can this terrace accommodate
so many human races at once?
Can this terrace accommodate
so many human races at once?

Andrzej Karpiński 3 March 2002

Śnią mi się różne cuda

Śnią mi się różne cuda,
że jestem dobrze wychowany
i nauczony ogłady
przez to w ogóle nie jestem znany
naśladowany i podziwiany
Dziś bowiem w modzie jest Big-Ego
brak formy, brak treści
trendy do niczego
Tylko raz, gdy puściły mi nerwy
zacząłem bluźnić i krzyczeć
zacząłem prawie wyć
znajomi byli w zachwycie
Ja żyję w świecie niuansów
proporcji i konsonansów
żyję wśród nocnej ciszy
i śpię w biały dzień
Ważne jest, żeby wieczorem zimowym
ciepło, rzeczowo toczyć rozmowy
przy ogniu z kominka i tytoniu woni
o sztuce również, przecież to nie boli
W świetle trendów miasta
nikt nie czeka na mnie
bo obojętne mi jest na przykład
czy tramwaje kursują regularnie

Andrzej Karpiński 3 marca 2002

I dream of various miracles

I dream of various miracles,
that I am well-bred
and taught manners
because of this I am not known at all
imitated and admired
because today the Big-Ego is in fashion
lack of form, lack of content
worthless trends
Once, when I lost my nerves
I myself started to blaspheme and shout
I almost started howling
and my friends were in awe
I live in a world of nuances,
proportions and consonances
I live among overnight silent,
and I sleep in broad daylight
It is important to have warm
and important conversations on a winter evening
by the fire from the fireplace and the smell of tobacco
about art too, after all it doesn’t hurt
in light of city trends
no one is waiting for me
because I don’t care, for example
whether the trams run regularly

Andrzej Karpiński 3 March 2002

Przeprowadzka

Szafa dwuletnia
fikus trzy razy przesadzany
trzy narty i sześć gór od pidżamy
lalka w stroju ludowym (bez oka)
samochodzik puszczany
stół, cztery krzesła
dwa tapczany
kosz na brudy, dywan
i skrzynka z narzędziami
słownik wyrazów obcych
“Potop” część trzecia
pięć kaset z video-klipami
dopychanie
cztery kawy
samochód załadowany

Andrzej Karpiński 3 marca 2002

A Move

Two year old closet
A fichus transplanted three times
Three skis and six mountains of pajamas
A doll in folk costume (without one eye)
A little wind-up car
A table, four chairs
two couches
A laundry basket, a rug
And a tool box
A dictionary of foreign phrases
The third section of “Potop”
five tapes of video clips
Pushing everything in
four cups of coffee
The car’s been packed

Andrzej Karpiński 3 March 2002

Nietakt

Nie lubię sponsorów – władców nastrojów
ich szlachetności protezy
zależeć od ich humorów
o nie
nie, nie!
Wolę trochę poczekać,
w tym czasie śpiewać dla Ciebie
Nie muszą mnie słyszeć wszyscy
lub wszystkie ptaki na niebie
Nie lubię sponsorów – sukcesu profesorów
pijawek prawdziwych wzruszeń
ja być zależnym nie chcę,
nie muszę
Muszę tylko koniecznie
być w tak zwanym Niebie,
by z Tobą móc żyć wiecznie
…dla Ciebie
tylko dla Ciebie!

Andrzej Karpiński 3 marca 2002

Rhythmic tactlessness

I don’t like sponsors – the rulers of moods
their noble prosthetics
to depend on their moods
oh no
no, no!
I prefer to wait a bit,
in the meantime sing for You
I don’t have to be heard by everyone
or all the birds in the sky
I don’t like sponsors – the success of professors
leeches of true emotions
I don’t want to be dependent,
I don’t have to
I just have to be in the so-called Heaven,
to be able to live with you forever
…for You
only for You!

Andrzej Karpiński 3 March 2002

Ustawa w czterech ustępach

Odczytam Państwu ustawę
ustawę w czterech ustępach
jak można rządzić krajem
jeśli co drugi, to niedołęga
W ustępie pierwszym jest napisane:
biedni i bez układów
nie będą brani pod uwagę
W drugim ustępie, na samym wstępie
o prawdy trzymaniu za zębami
o władzy przywilejach,
z których niemoralne jest korzystanie
a głupotą nie skorzystanie
Ustęp trzeci… jest dla dzieci
Natomiast w ustępie czwartym
jest cały sens zawarty
leży tu do omówienia cała rzeczy kupa
od lewej nudna,
a od prawej głupia
Ja tutaj Nitschego nie sugeruję
przeciwnie…
wciąż ustępuję, wciąż ustępuję

Andrzej Karpiński 1 marca 2002

Government Act in Four Toilets

I will read you an act
an act in four sections of a toilet-cabins
how to cope with governing a country
if every second citizen is helpless
In the first cabin it is written:
the poor and without connections
will not be taken into account
In the second cabin, at the beginning
it is written about keeping the truth behind your teeth
about the privileges of power,
which it is immoral to use
and it would be stupid not to use
A paragraph, cabin three… is for children
However, in cabin four
the main meaning is contained,
here lies a big problem to discuss,
boring on the left,
and stupid on the right,
I am not suggesting like Nitsche anything here,
quite the opposite…
I’m still creating new recipes

Andrzej Karpiński 1 March 2002

Refleksja pierwsza

Wlazł człowiek na scenę i mruga
ładna to będzie opowieść, nie długa
nie długa, nie krótka lecz w sam raz
nikt nie usłyszy jej jeszcze raz
Życie powinno mieć jakiś sens
obojętnie czy długie czy krótkie
nie muszę żyć wśród bogatych
chcę tylko, by moi goście byli ciekawi
mieli dobry gust
i gdy śpiewają nie fałszowali
A ja będę mówił
co mi ślina na język przyniesie
w obojętnym języku, w obojętnym szyku
byle nie przegrać za wcześnie
byle osiągnąć bogactwo
bo to przecież jest szczęście
Wlazł człowiek na scenę i mruga
ładna to była opowieść, nie długa
nie długa, nie krótka lecz w sam raz
nikt nie usłyszy jej jeszcze raz

Andrzej Karpiński 1 marca 2002

The first reflection

A random man walked onto the stage and winked
it would be a nice story, not long
not long, not short but just right
no one will hear it again
Life should have some meaning
no matter if it’s long or short
I don’t have to live among the rich
I just want my guests to be interesting
to have good taste
and when they sing not to sing out of tune
And now another man will say
whatever comes to his mind
in an indifferent language, in an indifferent style
as long as he doesn’t lose too early
as long as he gains a fortune
because apparently that’s happiness
A random man walked onto the stage and winked
it would be a nice story, not long
not long, not short but just right
no one will hear it again

Andrzej Karpiński 1 March 2002

Refleksja ostatnia

Mieszkam w kraju istot
zadowolonych z wszystkiego
właściwie to z wszystkiego
co bliskie jest ich “ego”,
z sukcesów własnych
i z postępów dzieci
nikt z nich nie wie co będzie jutro
nikt nie wie czy da się coś z tego sklecić
jednostki biorące władzę w swe ręce
prócz niezbędnej prywaty
i publicznej debaty
wymyślają sensu rzeźbę
wymyślają i …
przemijają jak sezonowe kwiaty
jak przelatujące ptaki

Andrzej Karpiński 1 marca 2002

The last Conclusion

I live in a country of beings
satisfied with everything
actually with everything
that is close to their „ego”,
with their own successes
and with their children’s progress
none of them knows what will happen tomorrow
none knows if it is possible to put something together from this
individuals taking power into their own hands
apart from their own necessary self-interest
and public debate
they invent a sensible sculpture
they invent and …
they pass like seasonal flowers
like fly over birds

Andrzej Karpiński 1 March 2002

Człowiek znikąd

Wędruję od wioski do wioski
nie znają mnie, więc nie ufają
Przychodzę od ludzi do ludzi
przynoszę cenne rzeczy
oni nie biorą – oni się obawiają
Jak były więzień
po latach znów słowami
idę przez czas…

Andrzej Karpiński 5 stycznia 2002

Man from nowhere

I wander from village to village
they don’t know me, so they don’t trust me
I come from people to people
I bring valuable things – they don’t take them
they are afraid
Like a former prisoner
after years with words again
I go through time…

Andrzej Karpiński 5 January 2002